Morderstwa i zaginięcia
Od kilku tygodni Ottawa żyje w ciągłym strachu. Ludzie giną bez żadnej przyczyny. Kilkakrotnie znaleziono ciała jednak w większości przypadków ofiary po prostu znikają. Policja zajmuje się tym, ale nie ma zbyt wielu postępów. "Robimy co w naszej mocy, ale tak naprawdę jesteśmy bezsolni. Mordercy nie ustępują. Kimkolwiek są, bo nie podejrzewamy, żeby to był jeden człowiek zabili już trzydzieści siedem osób, a liczba ofiar wciąż rośnie" - mówi komendant policji pan Justin Markes. Nie wiemy jak długo potrwa walka z tajnymi mordercami, ale alarmujemy aby nie wychodzić z domu porą wieczorną i strać się spędzać wieczory w jak największych grupach. Prosimy o szczególną ostrożność ludzi mieszkających na obrzeżach Ottawy, ponieważ mogą być szczególnie zagrożeni z powodu małych patrolów policji w tamtych okolicach choć i tak zostały zwiększone.
Od kilku tygodni Ottawa żyje w ciągłym strachu. Ludzie giną bez żadnej przyczyny. Kilkakrotnie znaleziono ciała jednak w większości przypadków ofiary po prostu znikają. Policja zajmuje się tym, ale nie ma zbyt wielu postępów. "Robimy co w naszej mocy, ale tak naprawdę jesteśmy bezsolni. Mordercy nie ustępują. Kimkolwiek są, bo nie podejrzewamy, żeby to był jeden człowiek zabili już trzydzieści siedem osób, a liczba ofiar wciąż rośnie" - mówi komendant policji pan Justin Markes. Nie wiemy jak długo potrwa walka z tajnymi mordercami, ale alarmujemy aby nie wychodzić z domu porą wieczorną i strać się spędzać wieczory w jak największych grupach. Prosimy o szczególną ostrożność ludzi mieszkających na obrzeżach Ottawy, ponieważ mogą być szczególnie zagrożeni z powodu małych patrolów policji w tamtych okolicach choć i tak zostały zwiększone.
- Robi się coraz gorzej - powiedział Carlisle odrzucając gazetę.
- Ale dlaczego oni nie uważają? Nie boją się Volturi? - zapytałam.
Od czasu mojej wizji w gabinecie Sharon minęło pięć tygodni. Od tamtego czasu trzymamy się ustalonego planu. Denalczycy przyjechali miesiąc temu przywożąc przy okazji nasze volvo. Julie, Sharon i Ian przeprowadzili się do nas. Jeśli chodzi o moją przyjaźń z Shar wybaczyłam jej kłamstwo. Jedna część planu nie udała nam się jednak do końca. Nie mogliśmy przez wieczność udawać, że jesteśmy chorzy. Po dwóch tygodniach musieliśmy wrócić do szkoły, a Carlisle i Sharon do pracy. Wychodziliśmy razem i razem wracaliśmy. Żeby Carlisle nie musiał jeździć do pracy sam Eleazar i Carmen udawali, że są stażystami mającymi rozpocząć pracę w szpitalu. Tak więc codziennie pracowali z Cullenem.
- Posłuchajcie, a co jeśli oni wiedzą, że tu jesteśmy i chcą ściągnąć nam na głowę Volturi? - podsunęła Esme.
- Według mnie to przez nas. Przeze mnie i Sharon. To nas James szuka - wtrąciła Julie.
- A nie przyszło wam do głowy, że on może szukać też mnie? - spytałam. - Może dowiedział się, że wbrew jego założeniom ja wciąż żyję i postanowił skończyć to co zaczął?
- Po stosie moich popiołów włos ci z głowy spadnie - powiedział Jasper.
- Nikomu się nic nie stanie - rzekła Tanya.
- Pomożemy wam - dodała Kate.
- Esto no puede si terminar* - wtrąciła Carmen widząc jednak, że większość nic nie rozumie dodała. - To nie może się tak skończyć.
- Posłuchacie jest jeszcze jedna sprawa - powiedział Emmett.
- Jaka? - spytałam.
- Polowanie. Od pięciu tygodni nie polowaliśmy nie chcąc ryzykować wypadu do lasu. Jeszcze kilka dni, a to nasze wyczyny znajdą się w gazecie.
- To nie są żary Em - skarciła go Esme.
- Ale on ma racje - stwierdziłam.
- Musimy to jakoś zaplanować - zarządził Carlisle.
- Na pewno to musi być w dzień - powiedział Peter.
- I w dużych grupach - dodała Charlotte.
*
Zaplanowaliśmy, że pójdziemy w paro osobowych grupach. W każdej miał znaleźć się ktoś obdarzony jakimś talentem. Zadanie było trudne gdyż nikt nie chciał się rozdzielać ze swoim partnerem lub partnerką. W końcu jednak udało nam się ustalić.
- Ja, Jasper. Peter i Charlotte.
- Emmett, Rosalie, Carmen i Eleazar.
- Julie, Esme, Carlisle i Edward.
- Ian, Sharon, Tanya, Kate i Irina
Mieliśmy iść o różnych porach dnia. Rano, przed południe, południe i po południe. Polowania miały zająć nam około godziny, więc trzeba było się streszczać.Muszę przyznać, że od dłuższego czasu nie byłam tak spragniona. Do lasu mieliśmy się wybrać w sobotę. W piątek w szkole dowiedzieliśmy się jednak sporo rzeczy, które kazały nam zapomnieć o pragnieniu. Kiedy z Edwardem weszliśmy do klasy zauważyliśmy, że nie ma jednej osoby. Arabelli Montgomery. Jej przyjaciółki wydawały się być okropnie smutne.
- O rany... - Edward udawał, że go to nie interesuje, ale znałam go zbyt dobrze.
- Co się stało? - zapytałam kiedy sieliśmy w ławce.
- Arabella razem z całą rodziną zostali zamordowani. Znaleziono ich ciała niedaleko magazynu spożywczego - wyjaśnił.
- Victoria i James - wykrztusiłam.
- Tak.
- Myślisz, że to przypadek, że zamordowali kogoś z naszego otoczenia? - wykrztusiłam.
- Nie wiem. Trzeba pogadać z Carlisle'em.
- Edward, może powinniśmy się z nimi rozprawić?
- Oszalałaś? - zapytał.
- Jest nas dużo. Ludzie giną. Po za tym jeśli to nie ustanie czeka nas wizyta Volturi.
- Nic na nas nie mają.
- A jeśli nie będą zadawać pytań. Carlisle mówił, że są bezwzględni - Edward już miał odpowiedzieć, ale wtedy do klasy wszedł nauczyciel. Miał smętną minę. Popatrzył na puste miejsce Arabelli i przeszedł do tematu lekcji.
- O rany... - Edward udawał, że go to nie interesuje, ale znałam go zbyt dobrze.
- Co się stało? - zapytałam kiedy sieliśmy w ławce.
- Arabella razem z całą rodziną zostali zamordowani. Znaleziono ich ciała niedaleko magazynu spożywczego - wyjaśnił.
- Victoria i James - wykrztusiłam.
- Tak.
- Myślisz, że to przypadek, że zamordowali kogoś z naszego otoczenia? - wykrztusiłam.
- Nie wiem. Trzeba pogadać z Carlisle'em.
- Edward, może powinniśmy się z nimi rozprawić?
- Oszalałaś? - zapytał.
- Jest nas dużo. Ludzie giną. Po za tym jeśli to nie ustanie czeka nas wizyta Volturi.
- Nic na nas nie mają.
- A jeśli nie będą zadawać pytań. Carlisle mówił, że są bezwzględni - Edward już miał odpowiedzieć, ale wtedy do klasy wszedł nauczyciel. Miał smętną minę. Popatrzył na puste miejsce Arabelli i przeszedł do tematu lekcji.
*
Nareszcie nastała sobota. Polowaliśmy w ustalonych dwa dni wcześniej grupach. Poczułam naprawdę ogromną ulgę kiedy ugasiłam pragnienie, ale i tak martwiłam się o swoich bliskich. Za każdym razem jak wychodzili miałam ochotę pobiec za nimi. Na szczęście została jeszcze tylko jedna grupa. Starałam się uspokoić jednak na wiele się to nie zdało gdyż nagle coś zobaczyłam. Sharon i Victoria. Walczą. Ian walczy z Jamesem. Pozostali są w lesie. Wtedy Victoria....
- NIE!!! - wydarłam się padając na kolana. - NIE!!! NIE!!! TO NIEMOŻLIWE!!!
- Alice uspokój się. Uspokój. Co się stało? - Jasper podszedł do mnie i złapał mnie za ramiona.
- Victoria ona... ona... za...zabi...
- Kogo? - zapytał przerażony.
- Sh...Sha... - nie mogłam dokończyć jej imienia. Nie mogłam spojrzeć w oczy Julie.
- Gdzie oni są? - zapytała Carmen.
- N-n-na po-p-polanie - wyjąkałam. Przez moje ciało przechodziły rytmiczne dreszcze.
- Idziemy tam - zarządził Edward.
************************
No dobra kochani jest kolejna. Mam nadzieję, że będzie Wam się podobać. Po za tym mam jedno pytanie. Co byście powiedzieli na to, gdybym po zakończeniu wątku, który teraz zaczęłam przeskoczyła do czasów Belli. Bo widzicie od jakiegoś czasu zastanawiam się co dalej i nie mogę nic wymyślić, a nie zamierzam przestać pisać. Więc pomyślałam, że to byłby dobry pomysł. Oczywiście to by się różniło od tego co jest w książce, ponieważ po pierwsze byłoby z punktu widzenia Alice, a po za tym nie opisywałbym tych wszystkich sytuacji, które były w książce tylko to co było ważne, a po za tym to wszystko toczyło by się podobnie jak teraz. Tak więc proszę o odpowiedź w komentarzach. Pozdrawiam ~Alice
Rozdział cudowny. A jeśli chodzi o wprowadzenie Belli to nie bardzo ją lubię, ale skoro nie masz pomysłu to czemu nie. Pozdro ~Dorcas
OdpowiedzUsuńRozdział jest ciekawy i fajny. Twój pomysł z wprowadzeniem Belli jest dobry. Ale to już jest twoja decyzja. Czekam na NN i życzę ci wielkiej Weny.
OdpowiedzUsuńA w te Mikołajki życzę ci ogromnej ilosć prezentów :**
Super rozdział! Ale za końcówkę to cię zabiję. Na brutalność i śmierć mam czekać cały tydzień!? Jesteś okrutna. A co do Belli to sama nie wiem. Ogólnie to za nią nie przepadam.* Ale zrobisz jak zechcesz. ~An
OdpowiedzUsuńNie przepadam*- nie cierpię i to jeszcze jak ;)
Normalnie jakbym czytała jakiś horror. Ten artykuł prasowy i w ogóle super. Życzę weny
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Świetnie zgrany! A co do Belli to myśle że to dobry pomysł-taka zmiana :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci mnóstwo pomysłów :)
Hej Na moim blogu pojawił się już rozdział 6. Zapraszam :*
OdpowiedzUsuńhttp://special-love-peace.blogspot.com/?m=1
Super! Ciekawa jestem co dalej! A co do Belli to uważam, że to dobry pomysł. ~Dorcas Black
OdpowiedzUsuńCudowny! Genialny! Tajemniczy! A pomysł z Bellą jeszcze lepszy! Nic dodać nic ująć. ~Bella
OdpowiedzUsuńSuper!
OdpowiedzUsuń