piątek, 12 grudnia 2014

Rozdział 70 : Dlaczego?!

Klęczałam nad ogniskiem. Nie mogłam płakać, ale to nie przeszkadzało mi w tym, aby się trząść. Jasper obejmował mnie i starał się uspokoić, ale na niewiele mu się to zdało. Nie mogłam uwierzyć w to co się działo.
Nie udało mi się jej ocalić.
Gdy dotarliśmy na miejsce James i Victoria już się zmyli, a Ian klęczał na ziemi przed słupami dymu. Tanya, Kate i Irina próbowały go jakoś uspokoić, lecz nie dawało to efektów. Natychmiast pojęłam co się wydarzyło. Ból był tak okropny, że nie potrafiłam sobie z nim poradzić.
Ona nie żyje. Sharon nie żyje.
To kotłowało mi się po głowie. Nie wiem jak długo tak siedziałam.
- Alice? - odezwał się cicho Jasper. - Alice już nie możesz jej pomóc. Wszystko będzie dobrze kochanie.
- Nic nie będzie dobrze Jazz - szepnęłam zdziwiona, że wciąż potrafię wydawać z siebie inne dźwięki niż łkanie. - Ona nie żyje. Nie żyje przeze mnie.
- Alice to nie jest twoja...
- Tylko mi nie mów, że to nie jest moja wina bo jest moja. Po pierwsze przez kogo James znał Sharon? Przeze mnie? Kto mógł w porę zobaczyć co się dzieje? Ja. Ale zawiodłam. Nie zareagowałam w porę.
- Jasper ma racje - wyglądało na to, że Ian też odzyskał głos. - To nie jest twoja wina. Ty byłaś daleko. Ja byłem tu na miejscu i nic nie zrobiłem.
- Ian ... - zaczął Peter, ale ten mu przerwał.
- Zabiję ich. Jamesa i Victorię.
- Zemsta nie wróci jej życia - szepnął Carlisle.
- Ale da mi satysfakcję.
- Nawet nie wiemy gdzie oni są - rzekła Esme.
- Nie wiem to się dowiem.
- Ian - w końcu odezwała się Julie. - James odebrał mi najpierw Johna, a teraz jego partnerka odebrała mi Sharon.
- Więc pomożesz mi?
- Nie. Carlisle ma racje. Zemsta w niczym nam nie pomoże. Niepotrzebnie się narazimy. Jestem pewna, że Sharon nie chciałaby, żeby nam się coś stało.
- Nie wiem co by chciała bo przez tą całą Victorię nie żyje! - krzyknął i podniósł się z kolan. Popatrzył po nas wszystkich, a potem pobiegł do lasu. Carlisle proponował b go gonić, ale Tanya go powstrzymała.
- Niech pobędzie chwilę sam - powiedziała.
- Wracajmy do domu - zaproponowała Esme, ale ja nie byłam w stanie ruszyć się z miejsca. Jasper widząc to pomógł mi wstać. Pozwoliłam, by mnie prowadził. Nie obchodziło mnie gdzie idę. W mojej głowie kotłowało się jedno pytanie Dlaczego? Dlaczego Sharon? Dlaczego?

*

1 miesiąc ...

Nie mam siły na nic. Nie wychodzę z domu. Nie chcę polować. Jasper jest przy mnie, ale niewiele mi to daję. Siedzę skulona w kłębek w naszej sypialni. Po dwóch tygodniach zdobyłam się na to, by powiedzieć, że przed chwilą miałam wizję ; Ian zrezygnował z zemsty. Zamiast tego pojechał do Volterry i poprosił Volturi o śmierć. Nie zgodzili się więc ujawnił się ludziom. Denalczycy wyjechali.

2 miesiąc ...

Wróciłam do szkoły, ale żyję jak automat. Chodzę, poluję. Nic po za tym. Praktycznie nie rozmawiam z nikim. Od czasu do czasu odpowiadam na pytania.

3 miesiąc ...

Zaczynam reagować na to, że Jasper trzyma moją dłoń, obejmuje moje ramiona. Dostrzegam jego obecność.

4 miesiąc ...

Wychodzę z otępienia. Pojawia się ból ...
Ten ból mnie niszczy. Ten ból mnie niszczy. Wypala od środka tak, że nie pozostawia nic prócz popiołu. Czasem wydaję mi się, że moje wnętrzności przypominają stos, który znalazłam wtedy na łące. Jedyne co pozostało z mojej przyjaciółki. Staram się nie czuć i nie myśleć, ale otępienie nie powraca.

5 miesiąc ...

Dochodzę do siebie. Składam na ustach Jaspera pierwszy od wielu miesięcy pocałunek. I zastanawiam się jak mogłam być tak głupia i kłócić się z Sharon o jeden głupi sekret. Nigdy jej za to nie przeprosiłam i nie będę miała możliwości przeprosić...

6 miesiąc ...

Powoli angażuje się w życie rodzinne.

W końcu powracam. Jako cała ja. Odmieniona przez ból i stratę  ostatnie doświadczenia. Zaczynam funkcjonować. Poświęcam uwagę Jasperowi. Rozmawiam i śmieję się razem z Rosalie. Jednak jakaś część mojego serca nadal opłakuje stratę tak drogiej mi osoby. Kocham cię Sharon. Byłaś dla mnie jak siostra. Nigdy cię nie zapomnę. Jasper kochanie moje przepraszam, że przez ostatnie miesiące tak cię zaniedbałam. Kocham cię i mam nadzieję, że zrozumiesz.

********************
Tak wiem rozdział trochę depresyjny. I tak wiem, że ty Aniela liczyłaś na brutalność, ale i tak mam nadzieję, że będzie się wam podobać. Pozdrawiam. ~Alice


10 komentarzy:

  1. Kochana ty moja rozdział jest tak boski że samo słowo " ZAJEBISTY " nie wystarczy. Jednak moje przeczucie się sprawdziło. A szczególnie to że Ian pojedzie do Volturi..... Czekam na nexta i życzę weny :**

    P.S. Mam jedno pytanie.
    Czy jednak przenosisz się do czasu z Bellą??

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny! Mam nadzieję, że Alice jakoś się pozbiera. Weny ~Viola

    OdpowiedzUsuń
  3. O MÓJ BOŻE!!! Ten rozdział jest genialny! To skreślanie... Skąd ja to znam? :) Na prawdę świetny. Mogę nawet wybaczyć ci brak brutalności. Pisz dalej ;)~An

    OdpowiedzUsuń
  4. Uff... W końcu doszłam do tego rozdziału. Nie jestem już zacofana :) Notka bardzo mi się podobała. Myślę, że Alice dojdzie do siebie i wszystko się ułoży ;) Pisz dalej. Z niecierpliwością czekam na nn. Pozdrawiam ;*
    P.S. Zapraszam do mnie na rozdział 2
    madziula0909

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny, Nic dodać nic ująć. Po prostu boski. Mam nadzieję, że Al jakoś się pozbiera. ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Widzę że nowa strategia "pisania z wykreślaniem" jest boska.Świetny rozdział i masz racje depresyjny ale gdy ty piszesz wszytko jest świetne i nabiera kolorów :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudo. Biedna Alice. Mam nadzieję, że nic jej nie będzie. ~Bella

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny! Czekam na kolejny ~Dorcas Black

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania :)