sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 62 : Zakupy

Minął miesiąc odkąd poznałam Sharon i Julie. Od tego czasu wszystko układało się cudownie. Szkoła rzeczywiście okazała się okropnie nudna. Na szczęście na wszystkie lekcje chodziłam z Edwardem, więc nie było źle. Wyćwiczyliśmy sobie sposób na niewerbalne rozmowy. On czytał mi w myślach, a ja przewidywałam jego odpowiedzi. Co prawda mogliśmy porozumiewać się w normalny sposób i żaden nauczyciel by tego nie zauważył bo przecież potrafimy mówić naprawdę cicho nie poruszając przy tym wargami. Uznaliśmy jednak, że ta "nasza" komunikacja jest o wiele zabawniejsza. Nie to było jednak najważniejsze. Cullenowie bardzo szybko polubili Julie i Sharon. Spędzaliśmy wszyscy ze sobą mnóstwo czasu. Nasze nowe przyjaciółki zaczęły stosować "wegetariańską" dietę i przyznawały, że całkiem to niezłe. Ja, Rosalie i Sharon często jeździłyśmy na zakupy i w ogóle miałyśmy mnóstwo tematów do rozmów. Julie świetnie dogadywała się z Carlisle'em i Esme. Potrafili dyskutować całymi godzinami.
Wszyscy stosowaliśmy się jednak do jednej niepisanej zasady.
Nie wspominaliśmy o Johnie czy przeszłości naszych dwóch przyjaciółek. Moja rodzina rzecz jasna znała te historię, ale nigdy nie pytali o nie Julie lub Sharon. Uznaliśmy bowiem, że tak będzie o wiele lepiej. W ogóle nie poruszaliśmy tematu przeszłości. Jedynie raz kiedy Cullenowie opowiadali im swoją historię.
Ja i Edward szliśmy właśnie w stronę samochodu. Czekali już na nas Emmett, Rosalie i Jasper, którego gdy tylko podeszłam złapałam za rękę.
- Naprawdę musisz mi dzisiaj uciekać? - zamruczał mi do ucha.
Zaśmiałam się.
- Wytrzymasz beze mnie jedno popołudnie - powiedziałam.
- Nie wytrzymam - zrobił minę zbitego psa.
Wywróciłam oczami.
Wiedział, że nie jestem zła, tylko rozbawiona. Zawsze to wiedział co było czasem trochę denerwujące.
- Nie martw się - rzekł Emmett do Jazza - Rose tez mi ucieka więc wybierzemy się na mały męski wypad.
- Super! - ucieszył się.
- Ja co prawda nie będę usychającym z tęsknoty facetem, który nie może wytrzymać kilku godzin bez swojej dziewczyny, ale i tak pojadę z wami - odezwał się Edward.
- No jasne. Ty nie będziesz usychał z tęsknoty za dziewczyną bo jej nie masz - zadrwił Emmett za co Edward zdzielił go w głowę, a chwilę później to samo zrobił z Jasperem.
- Hej! - krzyknęłam oburzona.
- A to za co? - jęknął Jazz.
- Za głupie komentarze mentalne.
- Nikt nie każe ci siedzieć w mojej głowie.
- Dobra uspokoić się - zwołałyśmy naraz ja i Rosalie.
Chłopcy bez słowa wsiedli do samochodu, a my za nimi. Tym razem to ja prowadziłam więc usiadłam za kierownicą, Jasper oczywiście obok mnie. Rosalie, Edward i Emmett siedli z tyłu.
Do domu dojechaliśmy bardzo szybko. Powodem zapewne było to, że uwielbiałam prędkość. Wysiedliśmy z samochodu i od razu ruszyliśmy do salonu.
- Hej - zawołałam do Esme.
- Cześć - odpowiedziała - A gdzie chłopcy?
Obejrzałam się. Rzeczywiście nie było ich w domu. Ale za to słychać ich było w ogrodzie.
- Pewnie Edward odgrywa się na Emmecie i Jasperze za te ich docinki - skwitowała Rosalie patrząc na drzwi niebezpiecznie.
- Pozwolisz, że ja się tym zajmę - zaproponowałam. Odwróciłam się w stronę drzwi. - HEJ ROSE CHODŹMY JUŻ NA TE ZAKUPY POZNAMY PARU PRZYSTOJNIAKÓW! MOŻE BĘDĄ CI ZE SZKOŁY CO NAS DZISIAJ ZACZEPIALI I PYTALI CZY MAMY WOLNE POPOŁUDNIE!? - Rosalie roześmiała się, ale za nim zdążyła coś powiedzieć w salonie zjawili się Em i Jazz.
- Jakie przystojniaki ze szkoły?! Jakie przystojniaki w sklepie?! - krzyknęli jednocześnie.
- Mówi się jacy, a nie jakie - zadrwiła Rose.
Zaśmiałyśmy się obie.
- Mniejsza o to - warknęli znów jednocześnie.
- Oj popatrz Rose ktoś tu jest o nas zazdrosny...
- Widzę widzę i całkiem mi się to podoba.
Do pokoju wszedł Edward.
- Możesz mi powiedzieć co za faceci zaczepiali dzisiaj Alice? - zwrócił się do niego Jasper.
Cullen parsknął śmiechem.
- Idioci. Nie widzicie, że one was nabierają?
Emmett i Jasper spojrzeli po sobie, a potem spojrzeli na nas.
- Wiesz co Edward? Raz mówisz do rzeczy - zaśmiałam się.
Nie wiadomo jak długo trwała by ta kłótnia gdyby nie nadejście Julie i Sharon.
- Gotowe na zakupy? - zapytała Shar.
- Też pytanie jasne, że tak - powiedziała Rose po czym pocałowała Emmetta w policzek i podeszła do nowo przybyłych.
Musnęłam krótko usta Jazza, który mruknął coś co zabrzmiało jak "mała bestia" i również do nich dołączyłam.
- Macie być grzeczni - rzekła Esme grożąc palcem chłopcom.
- Jasne - wszyscy troje zasalutowali.
My zaś zaśmiałyśmy się i ruszyłyśmy do garażu.
- Którym autem jedziemy? - zapytała Julie.
- Porsche - powiedziała natychmiast Sharon.
- Jestem za - dodałam.
- Niech będzie - zgodziła się Rosalie.
- Mnie jest wszystko jedno - Esme po prostu wzruszyła ramionami.
Wsiadłyśmy do mojego auta. Rzecz jasna ja prowadziłam. Do sklepu dojechałyśmy dość szybko. Miałyśmy zamiar zostać w mieście do wieczora.
Ottawa była naprawdę znakomitym miejscem na zakupy.

*

- A może ta? - powiedziała Rosalie pokazując nam kolejną bluzkę. 
- Rose ty cokolwiek byś nie włożyła i tak będziesz przyciągać wzrok chłopaków - rzekła Sharon. - Na przykład dzisiaj wychodząc ze szkoły natknęłam się na grupkę chłopców z twojej klasy, którzy bardzo energicznie o tobie rozmawiali. I powiem ci, że cieszę się, że Emmettowi nic nie może się stać przez nich bo inaczej bym się o niego martwiła. 
- Ale to nie oznacza, że mam chodzić w worku na ziemniaki - skwitowała Hale. 
Po długich przymiarkach wyszłyśmy obładowane torbami. Ja i Sharon postanowiłyśmy, że pójdziemy jeszcze do sklepu z biżuterią, a reszta miała iść do butiku i tam miałyśmy się spotkać. Ponieważ do butiku było dalej Rosalie wzięła mój samochód, a także nasze rzeczy. Gdy tylko odjechały ruszyłyśmy razem z Shar w stronę jej ulubionego sklepu z biżuterią. Rozmawiałyśmy i świetnie się bawiłyśmy. Nie ściszałyśmy głosu kiedy przechodziłyśmy przez ciemną uliczkę, bo jaki ludzki morderca czy napastnik dał by nam radę. Szłyśmy więc spokojnie. Robiło się już lekko ciemnawo. Skręciłyśmy w boczną uliczkę i kilka rzeczy wydarzyło się jednocześnie. 
Dwa obce wampiry otoczyły mnie i Sharon. Zaczęły się ku nam skradać. Usłyszałyśmy krzyk jakiegoś człowieka i kroki kolejnych dwóch wampirów. Byłyśmy przerażone. Żadna z nas nie umiała walczyć. Byłyśmy całkowicie bezbronne i nie miałyśmy przewagi liczebnej nad wrogiem.
- To są młode wampiry - pisnęła Sharon.
- Co? Skąd wiesz? - zapytałam.
- Spójrz na ich oczy - wyjaśniła. - Są jaskrawoczerwone, a to oznacza młody wiek wampira. Nawet nasi pobratymcy żywiący się ludzką krwią mają ciemniejsze oczy. 
Nie wiedziałam czy lepiej, że te wampiry są młode czy nie. Z jednej strony nie byli doświadczeni, ale z drugiej oszaleli z pragnienia tak jak mówił Jasper...
Jasper...
Och, dlaczego go nie poprosiłam żeby nauczył mnie walczyć? Dlaczego? 
Nagle wyczułam znajome zapachy.
Nie...
To nie możliwe...
Ja oszalałam....
Wampiry zaczęły się do nas zbliżać, ale nagle coś, a raczej ktoś je powstrzymał. Na każdego było po dwóch napastników, tylko ten za nami walczył z jednym. 
Wszystko wydarzyło się tak szybko, że nawet nie zorientowałam się kiedy to się stało, a już byłam w ramionach Jaspera.
- Gdzie Rosalie? - usłyszałam głos Emmetta.
- I Esme? - dodał Carlisle. 
- W b-b-butiku - wyjąkała Sharon. 
Ja nie mogłam odpowiedzieć bo Jazz zaczął mnie namiętnie całować. 
- Alice, och Alice - szeptał - Jak dobrze... Boże nic ci nie jest...
- Ej ty kochasiu może byś nas tak przedstawił, co? - usłyszałam męski głos za sobą. 
Obejrzałam się za siebie. 
Przy nas stały jeszcze cztery osoby. Jedną z nich był Edward, ale trzech innych nie znałam.
- Och... oczywiście - zreflektował się Jasper - Alice poznaj proszę moich znajomych Charlotte, Petera i Iana. 
Zamurowało mnie. 

****************************

No kochani. Niespodzianka. Rozdział wcześniej niż się spodziewałam. Myślałam, że nie będę miała czasu pisać, a tu się okazało, że jednak mi się udało. Mam nadzieję, że rozdział będzie się Wam podobał. Do jego napisania natchnęła mnie Aniela Czajkowska znana również jako Róża Bloggerka. Pozdrawiam i zapraszam na bloga Anieli nowypoczatek1.blogspot.com. Zauważyliście, że zmieniłam nazwę. ~Alice.

6 komentarzy:

  1. Super. ;). Czyżby te wampiry to armia W
    Victorii? A może Marii? Nie moge sie doczekać następnego. A poza tym Ian. Widze, że kroi sie mały romans ;).~ An

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały rozdział. Jestem ciekawa co wyniknie z lanem czyżby romansik czy zwykłą znajomość. Nie moge sie doczekać kolejnego rozdziału.
    Ps: Weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW. Ci nowo narodzeni ... Niespodziewałam się. Super. I cieszę się, że wcześniej. ~Bella

    OdpowiedzUsuń
  4. Trudno się domyślić czyi byli ci nowo narodzeni. W ogóle to rozdział taki tajemniczy, ale dobrze, że nie urwałaś w momencie napadu tylko odrobinę to pociągnęłaś. Super. ~Viola

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Mnóstwo akcji! Weny ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobrze, że przeczytałam od razu 63 bo inaczej bym oszalała. ~Dorcas Black

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania :)