piątek, 26 września 2014

Rozdział 57 : Nie ważne jakie masz zmartwienie. Ważne, że masz przy sobie bliską osobę

Carlisle i Esme bez problemu zapisali nas do liceum. Za dwa tygodnie mieliśmy rozpocząć rok szkolny. Nie bardzo wiedziałam co o tym myśleć.
Edward, Emmett i Rosalie mówili, że szkoła jest okropnie nudna szczególnie jak się przerabia w kółko to samo.
Ja nawet jeśli chodziłam do szkoły jako człowiek to nic z tego nie pamiętałam.
Pomyślałam, że to może być dość ciekawe doświadczenie. Nawet jeśli miało okazać się nudnie to i tak było lepsze niż moje poprzednie życie. W szczególności za nim zaczęłam opanowywać pragnienie. Ważne było to, że miałam przy sobie ukochanego i przyjaciół.
- O czym myślisz skarbie? - usłyszałam za sobą znajomy głos, a potem poczułam dłonie Jaspera, obejmujące mnie w talii.
- O wszystkim - przyznałam.
Jazz zaśmiał się i musnął wargami mój policzek.
- Jakbym kilka lat temu pomyślał o przyszłości... w życiu nie wpadł bym na taki pomysł. Nigdy nie pomyślałbym, że mogę być tak szczęśliwy - zamruczał mi do ucha i położył głowę na moim ramieniu. Wpatrywaliśmy się w przestrzeń za oknem.
Był wieczór. Większość rodziny wybrała się na polowanie. Zostaliśmy tylko my i Edward, który jednak grzecznie ulotnił się do swojego pokoju, aby zapewnić nam odrobinę prywatności.
Odwróciłam się przodem do mojego ukochanego. Zauważyłam, że w jego oczach także tli się jeszcze zamyślenie, ale też coś jak... smutek?...zmartwienie?
- Co ci jest kochanie? - zapytałam kładąc mu dłonie na ramionach.
- Nic - odparł i przysunął mnie bliżej siebie sięgając moich ust. Całowaliśmy się przez chwilę, ale oderwałam się od niego zanim pocałunek całkowicie zaćmił mi umysł.
- Jazz widzę, że coś ci jest - powiedziałam.
Westchnął.
- Mnie chyba możesz powiedzieć - rzekłam.
- Po prostu... - zaczął.
- Po prostu, co?
- Boję się jak to będzie - przyznał. - Od dawna nie miałem kontaktu z ludźmi. Co jeśli sobie nie poradzę. Jeśli narobię kłopotów nie tylko sobie, ale też tobie i Cullenom.
- Kochanie jestem pewna, że dasz sobie radę. A jeśli coś będzie nie tak pomożemy ci. Zobaczysz wszystko będzie dobrze - pokiwał głową.
- Chyba masz rację - powiedział, ale jednocześnie spuścił wzrok.
- Kłamiesz - rzekłam. Umiałam to po nim poznać jak po nikim innym. Zawsze jak próbował mnie okłamać spuszczał wzrok.
- Myślałem, że widzisz przyszłość, a nie czytasz w myślach - zadrwił.
- Potrafię się poznać jak kłamiesz - wyjaśniłam.
- Dobrze wiedzieć - mruknął.
- Jazz poradzisz sobie - ujęłam jego twarz w dłonie. - Pamiętasz wieczór kiedy się spotkaliśmy po raz pierwszy?
- Jak mógłbym zapomnieć - zaśmiał się. - Przeszedłem wtedy przez nie mały szok.
-Wiem, ale nie o to mi chodzi. Choć byłeś jeszcze na... innej diecie i byłeś trochę głodny, ale jakoś wytrzymałeś. A potem podczas naszej podróży spotkaliśmy też spotkaliśmy ludzi i jakoś poszło. Jazz naprawdę wierzę, że sobie poradzisz.
- To mi wystarczy - powiedział i pocałował mnie tylko, że namiętniej niż wcześniej. Tym razem nie zaprotestowałam i nim się zorientowałam Jasper zamykał drzwi naszego pokoju celnym kopniakiem.

*********************

Kochani moi obiecuję, że następna notka będzie dłuższa. Przepraszam, ale kompletnie nie miałam w tym tygodniu czasu. Mam nadzieję, że zrozumiecie. Pozdrawiam. ~Tini


6 komentarzy:

  1. Jasne że rozumiem. Notka super i taka romantyczna ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! Taki romantyczny. Końcówka najlepsza :). Super. Weny życzę ~Bella

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Jak romantycznie. I pewnie, że Cię rozumiem. Weny ~Viola

    OdpowiedzUsuń
  4. Romantyczny! Uwielbiam takie! Rozdział super. Weny ~Dor

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! Romantycznie! Wszystko co lubię najbardziej. Weny ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania :)