czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 52 : Radość

Nie mogłam w to uwierzyć. Tak bardzo bałam się tej konfrontacji. Myślałam, że nie wyjdę z niej żywa, a tym czasem Volturi odeszli nie wyrządzając nam krzywdy.
Mało tego! Chcieli mieć mnie i Jaspera w swoich szeregach.
Zanim jednak zaczęłam to wszytko dalej rozważać Jazz chwycił mnie w ramiona i pocałował, więc przestałam zastanawiać się nad dziwnym zachowaniem Volturich. W końcu oderwaliśmy się od siebie i wróciliśmy do Cullenów.
- Mówiłem, że wszystko będzie dobrze? - zapytał z uśmiechem Carlisle.
- Wiedziałem, że będzie ich chciał do swoich szeregów - odezwał się Eleazar. - Jakby nie było mają potężne dary. Chociaż....
- Co? - zapytałam.
- Wydaję mi się, że twoje wizje są subiektywne Alice. Możesz zobaczyć wydarzenia z przyszłości, ale jeśli ktoś podjął już odpowiednią decyzję - wyjaśnił.
- Ale... Przecież zobaczyłam jak Jasper odłącza się od Marii i razem idziemy do Cullenów, a przecież on wtedy nie wiedział, że mnie spotka. No i nie miał zielonego pojęcia, że da się żyć inaczej, a ja nie podejmowałam decyzji aby do nich dołączyć. - zaprotestowałam. Pamiętałam chwilę pierwszego spotkania z Jasperem jakby to było wczoraj. Widząc mnie był kompletnie zszokowany. Kiedy mu opowiadałam o Cullenach i o życiu jakie wiodą wydawało mu się to nieprawdopodobne.
- To mogło być spowodowane tym, że kiedy Jasper podjął decyzje o opuszczeniu Marii to było jednoznaczne z tym co się wydarzy potem - wtrącił się Edward.
- Jak to? - zdziwiłam się.
- Odchodzę od Marii i podróżuję z Peterem i Charlotte - odezwał się Jasper. - A później to była jedna wielka lawina wydarzeń. Miałem dość zabijania więc przemierzałem świat w pojedynkę. Przez zbieg okoliczność wszedłem do tej restauracji, w której byłaś.
- A co z Cullenami i moją decyzją? - zapytałam nadal niezbyt przekonana.
- Być może byłaś tak samotna, że jakaś część twojej świadomości podjęła tę decyzję za ciebie z nim dowiedziałaś o naszym istnieniu - wtrącił Carlisle.
- Może i racja - zgodziłam się. - Ale teraz nie chcę o tym myśleć. Spotkanie z Volturi mamy za sobą więc nie mam zamiaru dalej tego wałkować.
- Ona ma rację - poparła mnie Rosalie. - Ostatni tydzień był okropnie ciężki dla nas wszystkich. Myślę, że wszyscy powinniśmy odpocząć. Wracajmy do domu.
Wszyscy wiedzieli, że Rose jest uparta więc nie mieli zamiaru się z nią kłócić nawet jeśli chcieli. Jednak kiedy tylko usiedliśmy w salonie denalczyków powrócił temat włoskich stróży prawa. Chciałam zaprotestować, ale Edward zaczął mówić co wyłapał z myśli Aro więc ciekawość poszła w górę.
- Tak jak już powiedział Aro dar Alice był dla niego nowością i zaskoczeniem - opowiadał Edward. - Przychodząc tutaj chciał jedynie zobaczyć czy Carlisle stworzył towarzyszy godnych uchowania naszej tajemnicy. Nie spodziewał się takiego talentu. A raczej takich talentów.
- Był nieźle zawiedziony, że do niego nie dołączyliśmy - wtrącił Jazz. - Wyczułem to. Ale wyczułem też poirytowanie. Co to mogło oznaczać.
- Aro żałował, że nie zabrał ze sobą Chelsea. Bo wtedy mogła by wpłynąć na wasze uczucia do nas i do Volturi tak abyście zaczęli chcieć do nich dołączyć. Ale tak jak wam mówiłem napotkane talenty były dla niego niespodzianką - wyjaśnił.
- Musiał być też zły na to, że to Carlisle ma w rodzinie takie talenty - wtrąci Emmett. - Słyszeliście co powiedział jak odchodzili.
- Aro zazdrości mi odkąd poznał Edwarda - wyjaśnił doktor.
- Ale przecież on sam ma dar bardzo podobny - stwierdziła Esme.
- Owszem. Ale nie może działać na odległość. Ze mną w szeregach mógłby bez problemu czytać myśli przeciwników.
Tanya prychnęła.
- Przecież on JUŻ może czytać myśli przeciwników bez najmniejszego problemu. Wystarczy, że Alec omami daną osobę swoją mgłą.
- A po za tym po co znać myśli przeciwników skoro i tak nie musi staczać z nimi bitew - odezwała się Irina. - Odkąd mają to piekielne rodzeństwo nikt nie stanowi dla nich zagrożenia.
Wszyscy musieliśmy się z tym zgodzić.
- Tak właściwie to którzy to byli? - zapytałam. - No wiecie. Jane i Alec.
- Ci w pelerynach prawie tak ciemnych jak peleryny przywódców - odparł Carlisle.
- Stali po prawej stronie Ara. Ci koło Marka to Felix i Demetri, a za Kajuszem Renata i Heidi - dodał Edward.
Pokiwałam głową.
Przez resztę dnia nie rozmawialiśmy o Volturi. Po prostu śmialiśmy się i żartowaliśmy ciesząc się, że mamy już za sobą te chwile trwogi.

************************

No dobrze kochani. Kolejny rozdział. Mam nadzieję, że będzie Wam się podobać. Czytajcie i komentujcie. Pozdrawiam. ~Tini

6 komentarzy:

  1. Wow. Nareszcie pierwsza.:) Notka super. :D~An

    OdpowiedzUsuń
  2. To było genialne. Po długich godzinach napięcia chwila ulgi. Super. ~Bells

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW. Super! Naprawdę rozdział genialny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jej. Właśnie tak się zastanawiałam co będzie po Volturich. Fajnie to wymyśliłaś. Super. Weny ~Dor

    OdpowiedzUsuń
  5. Emocje opadają. Super rozdział. Uwielbiam szczęśliwe zakończenia. Weny życzę ~Viola

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania :)