Volturi.
Tyle, że wówczas nie zdawałam sobie jeszcze sprawy, że to właśnie oni wymierzają sprawiedliwość. Wiedziałam tylko, że według tajemniczego Johna Wolfa ujawnienie się przed ludźmi oznacza kłopoty.
Teraz jednak była jedna różnica.
W Biloxi bałam się o siebie. Tutaj to co się stanie ZE MNĄ było mi kompletnie obojętne. Zależało mi na tym by nic się nie stało osobie, której życie jest dla mnie o stokroć ważniejsze niż moje własne.
Wiedziałam, że Cullenowie są bezpieczniejsi niż on. Carlisle zawsze był w przyjaznych stosunkach z włoską władzą. Po za tym Cullenowie trzymali się zasad.
Jasper był w nielegalnej armii.
Wiedziałam, że to może przesądzić o jego losie.
Wiedziałam też jeszcze coś.
Jeśli Jazz zginąłby z rąk Volturi (starałam się nie dopuszczać do siebie tej myśli) prędko pójdę w jego ślady. Wiedziałam, że wystarczy sprowokować ich jakoś. Albo otwarcie poprosić o śmierć.
Rzecz jasna, żeby o tym wszystkim myśleć musiałam być z dala od Edwarda co ni było takie trudne bo ostatnio wszyscy byli czymś zajęci więc z łatwością wymykałam się na polowania, albo po prostu na jakieś spacery. Nie zależnie od tego gdzie szłam zawsze towarzyszył mi Jasper. Wiedziałam, że czuje to samo co ja.
Żadne z nas nie chciało rozstawać się z osobą, którą kocha.
Nikt nas nie zatrzymywał.
Nawet jeśli zauważali nasze zniknięcia musieli uznać, że chcemy być razem w tych dniach pełnych strachu.
Jasperowi też to nie przeszkadzało. Nie pytał po co te wszystkie spacery i częste polowanie. Po prostu za każdym razem po prostu mówiłam, że wychodzę, a on szedł za mną.
Nigdy jednak nie zdradziłam mu swoich planów. Wiedziałam, że niepotrzebnie by się denerwował. I tak nie mógł nic zrobić.
W przeddzień spotkania z Volturi nie wyszliśmy z pokoju aż do jedenastej. W końcu uznaliśmy jednak, że trzeba wziąć się do pracy. Postanowiliśmy jeszcze raz zapolować, a potem przenieść się na polanę wskazaną przez Cullenów.
W domu byli tylko Edward, Tanya, Kate i Irina.
- Gdzie reszta? - zapytałam ich kiedy zeszliśmy na dół.
- Na polowaniu - odparła Kate.
- My te idziemy - powiedziałam. Skinęli głowami, a ja i Jasper wyszliśmy z domu. Trzymając się za ręce puściliśmy się biegiem do lasu. Upolowaliśmy może po dwa zwierzęta kiedy uświadomiliśmy sobie, że żadne z nas nie ma już ochoty na krew. Podczas ostatnich kilku dni polowaliśmy więcej niż zwykle, więc pragnienie było mniejsze.
Nie chcieliśmy jednak wracać.
Jasper podszedł do mnie i ujął moją twarz w dłonie tak abym patrzyła mu prosto w oczy.
- Alice... Odmieniłaś moje życie. Gdybym cię nie spotkał nie wiem co by się teraz ze mną działo. Dałaś mi możliwość normalnego życia wśród cywilizowanych wampirów, ale przede wszystkim dałaś mi swoją miłość. Kiedy cię spotkałem po raz pierwszy od stu lat w moje nieruchome serce wstąpiła nadzieja.
Wzruszył mnie tymi słowami.
- Byłeś, jesteś i zawsze będziesz sensem mojego życia - powiedziałam.
Jasper nic na to nie odpowiedział tylko po prostu mnie pocałował. Nie odrywaliśmy się od siebie przez dłuższy czas. W końcu jednak musieliśmy pójść na polanę i czekać na przybycie Volturich.
Na przybycie mętliku w naszym życiu...
************************
No dobrze kochani tak jak obiecałam rozdział jest dzisiaj. Mam nadzieję, że będzie Wam się podobał. Czytałam Wasze ostatnie komentarze i cieszę się, że podoba Wam się nowy szablon. Ja też uważam, że lepiej pasuję. Pozdrawiam. ~Tini
Super! Podobało mi się to wyznanie Alice. Romantyczne i pasujące do sytuacji. Czekam na nowy rozdział. ~Bella
OdpowiedzUsuńSuper! Podobało mi się to, że nawiązałaś do wypadków z początkowych rozdziałów. Bo to nadaje takiego stylu. Rozdział genialny. Weny życzę. ~Dorcas
OdpowiedzUsuńSuper! Lubię takie romantyczne sceny.
OdpowiedzUsuńSuper! Romantycznei i niebezpiecznie zarazem. Super! ~Viola
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tak romantycznych scen podczas takiego niebezpieczeństwa, więc pozytywnie mnie zaskoczyłaś. Po za tym zszokowała mnie decyzja Alice o tym by w razie czego umrzeć wraz z Jasperem. to nadaje twojemu opowiadaniu charakteru książek typowo romansowych. Weny ~Dorcas
OdpowiedzUsuńSuper. Taki romantyczny;-)~An
OdpowiedzUsuń