niedziela, 10 sierpnia 2014

Rozdział 46 : Niepozorny dzień

Ja i Jasper byliśmy na wyspie już trzy tygodnie. Przez ten czas praktycznie straciliśmy kontakt z rzeczywistością! Nie wiem co by się teraz musiało stać żeby nas zmusić do powrotu. Było nam tu zbyt dobrze. Zwiedziliśmy już kilkakrotnie całą wyspę. Pływaliśmy w przeróżnych miejscach odkrywając przy okazji wiele ciekawych jaskiń wodnych, a czasem po prostu siedzieliśmy na kanapie oglądając jakiś film.
- Jak myślisz kiedy będziemy musieli wrócić na Alaskę? - zapytał Jazz pewnego ranka.Siedzieliśmy na plaży wpatrując się w ocean.
- Za jakiś tydzień. Wtedy kiedy minie nasz miesiąc miodowy - odpowiedziałam.
- Ach... Dlaczego wszystko co dobre tak szybko się kończy?
- Nie wiem. Ale musimy wrócić. Cullenowie nie mogą siedzieć na Alasce w nieskończoność, a nie mogą się przeprowadzić dopóki nie wrócimy.
- Tak wiem - zgodził się ze mną. - Tylko nie chcę mi się stąd wyjeżdżać.
- Mnie też nie - powiedziałam. - Ale co zrobić?
- Niestety nic. Ale nie rozmawiajmy już o tym - zaproponował.
- Dobrze. W takim razie co będziemy dzisiaj robić? - zapytałam.
- Wiesz... Jestem trochę głodny więc może pójdziemy zapolować co ty na to?
- Niech będzie - zgodziłam się. Wstaliśmy. Na wyspie nie było żadnych zwierząt więc musieliśmy popłynąć na ląd.
- Może odpuścimy sobie podróż łódką i popłyniemy wpław? - zaproponował Jasper.
- Super! - odparłam. Uwielbiałam pływanie. W ubraniach wskoczyliśmy do wody.  Korzystając z tego, ze nie musimy oddychać zanurkowaliśmy. Było to bardzo przyjemne uczucie kiedy płynęliśmy z zawrotną prędkością, a różne zwierzęta uciekały przed nami w popłochu. Mijaliśmy rafy koralowe, a także piękne rośliny wodne, których nie było bliżej wyspy. Straciłam rachubę czasu, więc nie wiedziałam jak długo zajęła nam podróż. Wiedziałam tylko kiedy dopłynęliśmy do stałego lądu. Jazz wyskoczył z wody pierwszy i pomógł wyjść mnie.
- To dokąd teraz? - zapytałam. W obecnej chwili znajdowaliśmy się w jakimś opuszczonym porcie. Niby dalibyśmy sobie radę gdyby jakiś człowiek się tu pojawił, ale moglibyśmy wzbudzić pewne podejrzenia tym, że para ludzi (według nich ludzi) wychodzi sobie z wody jak gdyby nigdy nic. Woleliśmy unikać takich sytuacji.
- Esme mówiła, że tu niedaleko znajduje się jakiś las - powiedział Jasper.
- W takim razie prowadź - rzekłam.
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - oświadczył z bardzo poważną miną.
Uśmiechnęłam się.
- Mówiłem ci, że mam fioła na twoim punkcie - dodał.
- O tym to ja wiem - zaśmiałam się. Pocałował mnie przelotnie po czym chwycił mnie za rękę i pobiegliśmy w las. Tutejsza fauna pozwalała nam na odejście od naszej normalnej diety. Więc tym razem zamiast polować na pumy i niedźwiedzie zapolowaliśmy na kilka panter i innych dzikich zwierząt, których nazw nie znał nawet Jazz.
- Co ty wyrabiasz? -  zapytałam go kiedy zobaczyłam, że skrada się ku jakiemuś krzakowi. Niby wyczuwałam tak jakieś żywe stworzenie, ale było bardzo małe więc nie miałam zamiaru zawracać sobie nim głowy. Nie podejrzewałam jednak, że Jasper zacznie na to polować. Zwykle uwielbiał polować na większe sztuki.
- Poluję - odparł.
- Przecież to tylko jakieś małe stworzonko - zdziwiłam się.
- Tu nie chodzi o krew tylko o zabawę - wyznał.
- Że co? - zapytałam, ale nie miał zamiaru mi nie odpowiedzieć. Przyłożył tylko palec do ust nakazując mi być cicho.
Jednak chwilę później zrozumiałam o co mu chodzi.
Zza krzaka wyskoczyła...
Anakonda.
Olbrzymi wąż. Jasper rzucił się na niego i zaczęli się siłować. Trwało to może z pięć minut bo Jazz był nieporównywalnie silniejszy od tego gada, ale widać było, ze sprawia mu to ogromną radochę.
- Widzisz? - zwrócił się do mnie kiedy wąż padł martwy na ziemię.
- Widzę - odparłam choć w rzeczywistości nie miałam zielonego pojęcia o czym on mówi. I chyba wyczytał to z moich oczu bo powiedział :
- Z Edwardem nie da się powalczyć bo on oszukuje, Esme i Carlisle nie lubią walczyć, Rosalie nie chce popsuć sobie fryzury, a Esme się wścieka jak mnie i Emmeta ponosi więc pozostaje mi walczyć z dzikimi zwierzętami bo przecież ciebie nie zaatakuję. Nawet w zabawie - wzdrygnął się lekko. Miałam już zapytać dlaczego, ale potem pomyślałam czy ja sam potrafiłabym się na niego rzucić i kiedy poznałam odpowiedź nic już nie odpowiedziałam. Powrót do domu zajął nam mniej więcej tyle samo czasu co poprzednio. Wynurzyliśmy się z wody rozmawiając o tym co zrobimy zresztą dnia kiedy nagle głos Jaspera przestał do mnie docierać. Obraz wyspy zniknął mi z oczu, a zamiast tego pojawiła się wizja.
Przerażająca wizja mrożąca krew w żyłach...

**********************

No cóż kochani. Przeczytałam ostatnio Wasze komentarze i muszę się z Wami zgodzić. Dlatego postanowiłam rzeczywiście dodać odrobinę więcej akcji bo jakby nie było to blog o życiu wampirzycy. Mam nadzieję, że będzie Wam się podobało. Pozdrawiam ~Tini

6 komentarzy:

  1. Super. Widać, że szykuje się poważniejsza afera. Czekam na kolejny rozdział. Weny ~Viola

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak mogłaś mi to zrobić i urwać w takiej chwili ?!? Ogólnie super ~An

    OdpowiedzUsuń
  3. Zakończyć... w... takim...momencie...! To po prostu jest zgroza! Udusiłabym cię ale chcę wiedzieć co będzie dalej. Mam nadzieję, że nowy rozdział już niedługo. Weny ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń
  4. Suuuuper! Rozdział bardzo mi się podobał. Dobry tytuł. Na początku wszystko wskazywało na to że to będzie kolejny dzień ich miesiąca miodowego kiedy nagle... bum! Czekam na nową notkę ~Bells

    OdpowiedzUsuń
  5. Super. Świetny element zaskoczenia. Mam jednak nadzieję że nie będziesz nas długo trzymać w niepewności.

    OdpowiedzUsuń
  6. Suuuuuper. Ciekawe czym będzie ta wizja. pozdrawiam ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania :)