wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 44 : Miesiąc miodowy

- Jazz możesz mi w końcu powiedzieć gdzie my jedziemy? - zapytałam kiedy wsiedliśmy na jacht w Rio de Janeiro.
- A co? Twoja cierpliwość została wystawiona na próbę? - zadrwił.
- Tak żebyś wiedział, że tak.
- W takim razie poczekaj jeszcze godzinę.
- Czekałam już jakieś dwadzieścia trzy godziny! - oburzyłam się. - Ostatnią dobę praktycznie spędziliśmy w podróży!
- Cierpliwości - powiedział głaskając mnie po policzku. -  Już nie długo dotrzemy na miejsce. - Zrobiłam minę oburzonego dziecka. Miałam ochotę pokazać mu język niczym pięciolatka.
- Przestań - syknęłam bo ogarnął mnie błogi spokój, który nie miał nic wspólnego z moimi własnymi odczuciami.
- Dobra, dobra - Jasper uniósł ręce w poddańczym geście i poszedł uruchomić nasz statek. Ja natomiast siadłam i zaczęłam się zastanawiać. Był wczesny wieczór. Za godzinę mieliśmy być w końcu na miejscu (gdziekolwiek to było). Co miałam wtedy zrobić? Jak by nie było to nasz miesiąc miodowy. A ja nie miałam za grosz doświadczenia w tych sprawach. Próbowałam zapytać o to Rosalie, ale nie zdobyłam się na odwagę. Z ludzkiego życia nie pamiętałam nic. W wampirzym życiu jedynym mężczyzną jakiego spotkałam był Jasper. Czy to możliwe, że choć był moim mężem mogłam aż tak bardzo bać się tej nocy?
- Proszę niecierpliwa bestyjko - rzekł Jazz w pewnym momencie - spójrz tam - powiedział. Rzeczywiście.
Na horyzoncie było widać...
- To wyspa?! - zdziwiłam się.
- Tak. To wyspa Esme.
- Esme?
- Tak - powtórzył - Carlisle odkrył ją podczas wielu ze swoich podróży. Dał ją Esme jako ich prezent ślubny.
- Wow - skomentowałam.
- A widziałaś co my dostaliśmy?
- Nie. Widziałam tylko, że sporo tego.
- Ja dostałem samochód...
- Na serio? - zatkało mnie.
- Tak. Wiem tylko tyle, że to jeep. Nie widziałem go bo dostałem tylko kluczyki. Dostaliśmy też niezliczone ilości pamiątek z Egiptu, Amazonii i Irlandii, a także mnóstwo rzeczy od Carlisle' i Esme, od Rosalie i Emmeta.
- To od kogo to auto? - zapytałam.
- Od Edwarda - odparł. Dobiliśmy do brzegu. Jasper wziął nasze walizki w jedną rękę i celnym rzutem trafił nimi na próg, po czym wziął mnie na ręce.
- Ja też coś dla ciebie mam - szepnął i nie puszczając mnie wyjął z jednej ze swoich kieszeni delikatną szkatułkę i otworzył ją.
- Och - wyrwało mi się. W środku był naszyjnik w kształcie serca i to z naszym wspólnym zdjęciem. Kąciki oczu zapiekły mnie od łez, których nie mogłam przecież ronić.
- Jest... jest śliczny - powiedziałam.
- Cieszę się, że ci się podoba - rzekł. Podał mi go, a ja zapięłam go sobie na szyi. Weszliśmy do środka. Moim oczom ukazał się uroczy salonik połączony z kuchnią, za rogiem musiała znajdować się łazienka i jakiś pokój, ale o tym się nie przekonałam bo zmierzaliśmy do innego pokoju. Był on ogromny. Górowały tu różne odcienie beżu i bieli tak jak w całym domu. Co dobrze kontrastowało z tym iż domek był z drewna. Prawie po środku pokoju stało wielkie łóżko. Jasper postawił mnie na podłodze jednak nie zabrał ramion. Owinął je w okół mojej talii.
- Moja żona - szepnął.
- Mój mąż - powiedziałam również szeptem. Jazz zaśmiał się i mnie pocałował. Z chwili na chwilę całowaliśmy się coraz namiętniej. W pewnym momencie mój irracjonalny strach całkowicie się ulotnił. Teraz byłam jedynie szczęśliwa i podekscytowana. Przytuliłam się mocniej do ukochanego. Przewróciliśmy się na łóżko rozpoczynając nasz miesiąc miodowy....

*

Leżałam na piersi Jaspera. Czułam jak bawi się moimi włosami. Za oknem widać już słońce. 
- Kocham cię - szepnął mi w ucho. 
- Ja też cię kocham. - Oprócz naszych cichych oddechów nic nie mąciło ciszy i spokoju. Nie miałam ochoty się ruszać. Wszystko było wręcz idealnie. Miałam ochotę śmiać się sama z siebie za moje wczorajsze przerażenie. Nie potrzebnie się martwiłam. 
- To jakie plany na dzisiaj? - zapytał Jazz.
- Hm... A co proponujesz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Esme mówiła, że są tutaj śliczne widoki. Jest mnóstwo miejsc do zwiedzania. Jest też gdzie pływać... 
- Podsumowując opcji jest dużo - rzekłam.
- To może na początek pływanie, co ty na to? - zaproponował.
- Super - odparłam. Usiadłam i owinęłam się kocem leżącym obok łóżka. - Daj mi pięć minut. Ubiorę się i idziemy. 
- Ale tylko pięć! - zaznaczył - Nie mam zamiaru rozstawać się z tobą na dłużej. - Zaśmiałam się i musnęłam wargami jego czoło. Uśmiechnął się do mnie. Wzięłam swoją torbę, wyszłam z pokoju i skierowałam się do łazienki. Była większa niż mogło by się wydawać. Postawiłam torbę na półce po czym otworzyłam ją. Miałam aż pięć minut więc postanowiłam wypróbować okazałą wannę. Chwyciłam szampon i wskoczyłam pod prysznic. Po łazience rozniósł się zapach róż. Prysznic zajął mi może dwie minuty. Wyszłam z wanny, okręciłam się ręcznikiem i zaczęłam szukać w torbie czegoś odpowiedniego. W końcu znalazłam niebieskie bikini i szybko je włożyłam. Do pokoju wróciłam pędem.
- Cztery minuty i trzydzieści sekund. Całkiem nieźle - podsumował Jasper lekko mnie lustrując. - Ładnie wyglądasz.
- Dziękuję - odparłam. 
- Lubię cię w niebieskim - dodał, ale to akurat wiedziałam. Dlatego też wybrałam taki kolor. Jazz miał na sobie czarne kąpielówki świetnie kontrastujące z jego jasną karnacją. 
- Idziemy? - zapytał łapiąc mnie za rękę. 
- Idziemy - powiedziałam. Wyszliśmy na plażę. Słońce świeciło mocno więc nasze ciała od razu zaczęły lśnić jak diamenty. Nie zatrzymaliśmy się jednak. Wskoczyliśmy do wody. Pływaliśmy przez jakiś czas wśród fal. Dopłynęliśmy do jakiejś zatoczki. 
- Wiesz co mi to przypomina? - zapytałam opierając się o skałę.
- Nie - odparł ze śmiechem.
- Dzień, w którym wyznałeś mi miłość. Wtedy poszliśmy na spacer i zmusiłeś mnie do pływania - wyjaśniłam. Zaśmiał się. Nie do końca wiedziałam czy do mnie czy do swoich wspomnień.
- Och Alice. Ty odmieniłaś moje życie - powiedział. - Zmierzając do Alabamy nie miałem wtedy zielonego pojęcia, że spotka mnie tam takie szczęście.
- Ja wiedziałam - zaśmiałam się - ale nie wiedziałam, że tak to się skończy, że będziemy małżeństwem. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłam cię w wizji byłeś nadzieją na uniknięcie samotności. Potem stałeś się przyjacielem, a na koniec najważniejszą osobą na świecie. - Podpłynął do mnie i ujął moją twarz w dłonie. 
- Ty moja piękna, kochana, nieobliczalna bestyjko - już miałam na niego nawrzeszczeć, ale nie pozwolił mi na to. Pocałował mnie w usta. Kiedy jego wargi dotknęły moich kompletnie straciłam głowę (jak zawsze z resztą). 
- Jak to możliwe, że jesteś moim mężem, a i tak za każdym razem jak mnie całujesz przestaje myśleć?
- Ma się talent - powiedział.
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne. 
- No co? Sama powiedziałaś, że jak cię całuję to przestajesz myśleć.
- Ale zapytałam jak to możliwe.
- A ja ci odpowiedziałem.
- Pff. Talent.
- A co nie? Mam ci udowodnić to udowodnić? - Nie czekając na odpowiedź znów mnie pocałował. 
- Może już wracajmy. - Zaproponowałam kiedy mnie puścił.
- Niech będzie - zgodził się. Wróciliśmy na plażę. W domu wzięliśmy prysznic żeby spłukać z siebie słoną wodę. Po jakiejś pół godzinie siedzieliśmy już w salonie.
- To co teraz? Wycieczka po lesie czy oglądamy film? - zapytał Jazz.
- Film. Las zostawiamy na jutro - powiedziałam.
- W takim razie na co masz ochotę? - zainteresował się.
- Zdaję się na ciebie - odparłam. Zaśmiał się i podszedł do półki z filmami.
- Niech będzie... ten - rzekł wyjmując jakiś romans - W sam raz na miesiąc miodowy. - Włączył film i usiadł na kanapie przyciągając mnie do siebie tak żebym mogła oprzeć głowę o jego pierś.

********************

Ach... Miesiąc miodowy. Jak większość z Was się zorientowała opiera się on na miesiącu miodowym Belli i Edwarda z "Przed świtem". Mam nadzieję, że będzie Wam się podobać. Zajrzyjcie też do "Obrazów". Jest tam obrazek zdjęcia, które znajdowało się w naszyjniku Alice. ~Tini


6 komentarzy:

  1. Super :). Bardzo romantycznie...

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. Miałam nadzieję, że napiszesz o miesiącu miodowym. Weny ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń
  3. I tu wyjaśnia się sprawa o co Alice chciała zapytać Rosalie w rozdziale wcześniejszym. Notka super. ~Bells

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania :)