- No dobra dziewczyny trzeba zacząć wszystko szykować - powiedziała Esme.
- Zgadzam się. Ja zabieram Alice na przygotowania, a wy zajmijcie się domem - dodała Rosalie.
- Nie ma mowy Rose. Pomogę wam w czymś - zaprotestowałam.
- To jest twój dzień skarbie i nie musisz się niczym przejmować - Esme pogładziła mnie po głowie.
Już miałam zaprotestować, ale wtrąciła się do nas Tanya.
- One mają rację - powiedziała - Idź z Rosalie, a my się wszystkim zajmiemy.
Westchnęłam.
- Chłopcy już wrócili? - zapytałam.
- Nie - odparła Irina.
Skrzywiłam się.
- Nie martw się wrócą na czas - pocieszyła mnie Kate.
- Mam taką nadzieję - mruknęłam.
- Dobra koniec gadanie. Czas to pieniądz. Ruszamy się - zarządziła Hale.
- Niech już wam będzie - wiedziałam, że i tak się z nimi nie wykłócę.
- Super. W takim razie idziemy - powiedziała Rose.
Wstałam z łóżka.
- Idź ja zaraz do ciebie przyjdę - rzuciła jeszcze na odchodne i podeszła do szafy. Zrozumiałam, że ma tam moje rzeczy.
- Gdzie mam iść?
- Do tej łazienki obok twojego pokoju - odparła Rosalie.
Wyszłam z pokoju i udałam się w odpowiednim kierunku. W życiu bym się do tego nie przyznała, ale zżerały mnie nerwy. Bałam się, że Jasper nie dojedzie na czas albo, że w ostatniej chwili zmieni zdanie i nie będzie chciał się ze mną ożenić.
Nie.
Nie mogę dopuszczać do siebie takich myśli.
Inaczej chyba po prostu oszaleję!
Wzięłam głębszy oddech i weszłam do łazienki.
Zatkało mnie.
Wszystko w około było pozastawiane przeróżnymi rzeczami. Nim zdążyłam wyjść z szoku usłyszałam za sobą głos Rosalie.
- Nie traćmy czasu.
Obejrzałam się. Stała na progu łazienki w jednej ręce trzymała moją suknię wraz z butami, welonem i bukietem, a w drugiej długą złotą sukienkę i szpilki tego samego koloru.
No tak.
Rose musiała przygotować również siebie. W końcu jakby nie było jest ona moją druhną.
- Bierzmy się do roboty - potwierdziłam.
- Zacznijmy od podstaw. Ja tu wszystko porozkładam, a ty leć się wykąpać - zaproponowała.
- Niech będzie - zgodziłam się i przeszłam do tej części łazienki, w której znajdowała się ogromna wanna. Zasłoniłam znajdującą się przy niej zasłonkę i zrzuciłam z siebie ubranie. Starałam się rozluźnić. Czułam zapach mojego ulubionego różanego szamponu co bardzo mi pomogło. Nie wiem ile czasu zajęła mi kąpiel, ale kiedy w końcu wyszłam z wanny owinięta ręcznikiem Rosalie wszystko już naszykowała.
- Zapraszam na fotel - powiedziała podsuwając mi pod nogi krzesło. Usiadłam. Moja przyjaciółka wysuszyła mi dokładnie włosy po czym zaczęła je czesać. Miałam przed sobą lustro więc z łatwością widziałam co robiła. Zaczesała moje włosy tak, aby nie sterczały na wszystkie strony. Podpięła je elegancko wsuwkami. Moja wampirza twarz była odporna na wszelakie środki, więc Rose oszczędziła mi makijażu. Wczoraj rano polowałam dzięki czemu moje oczy miały barwę płynnego miodu.
- A teraz czas na najlepsze - Rosalie aż skakała z podekscytowania.
Włożyła na mnie sukienkę i starannie wpięła welon w moje włosy. Buty włożyłam na koniec.
- Dobra. Masz niebieski bukiet, nową suknie, więc brakuje jeszcze tylko czegoś starego i pożyczonego - powiedziała po czym podeszła do jednego z blatów i wzięła stamtąd lekki naszyjnik.
- Należał do matki Edwarda - wyjaśniła - dał mi to wczoraj po południu.
- Jest śliczny - szepnęłam patrząc na piękny medalion wysadzany wieloma maleńkimi diamencikami.
- Nie miałam pomysłu na coś pożyczonego więc w końcu postawiłam na to - pokazała mi maleńką srebrną bransoletkę na kostkę. Szybko się schyliła i ją mi nałożyła.
Oddaliła się kawałek żeby podziwiać swoje dzieło.
- Wyglądasz super - podsumowała.
- A co z tobą? - zapytałam.
- Zaraz wrócę - powiedziała i chwytając za swoją sukienkę popędziła do drugiego pokoju.
Wróciła jakieś trzydzieści sekund później ubrana w złotą sukienkę, która wyglądała jak złoty wodospad. Włosy miała lekko podpięte.
- Wow - skwitowałam.
- Kochana, ale dzisiaj to ty będziesz najpiękniejsza - powiedziała. Za im zdążyłam jej coś odpowiedzieć usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę - rzekłyśmy na raz ja i Rose. Do pokoju wszedł Carlisle.
- Ślicznie wyglądasz - powiedział do mnie.
- Już czas? - zapytała Rosalie.
- Tak - odparł doktor.
- Świetnie. W takim razie ja idę. Jak policzycie do dziesięciu zejdźcie na dół - zarządziła Hale.
Na dole słychać było muzykę. Chwyciłam Carlisle'a za łokieć.
Policzyłam w myślach do dziesięciu.
- Gotowa? - zapytał.
- Gotowa - powiedziałam.
Wziąwszy głęboki oddech zeszłam na dół by związać się już na zawsze z mężczyzną, którego kochałam.
*******************
Kochani bardzo Was przepraszam. Przyrzekam, że to ostatnia taka długa przerwa (przynajmniej w wakacje). Od teraz biorę się do roboty. Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam. ~Tini
Super rozdział. Skoro to ostatnie przygotowania to znaczy, że niedługo będzie ślub. Weny życzę ~Dorcas
OdpowiedzUsuńRozdział super!
OdpowiedzUsuńSuper! Mam nadzieję, że niedługo ślub ~Viola
OdpowiedzUsuńGenialne! Fajnie że to Rose pomaga Alice z przygotowaniami. Czekam na nową notkę. ~Dorcas
OdpowiedzUsuńGenialny. Weny życzę ~Bella
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Długo musiałam na niego czekać. :) ~An
OdpowiedzUsuń