środa, 9 lipca 2014

Rozdział 39 : Ustalenia

Kręciłam się po swoim pokoju. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Teoretycznie to nie był mój pokój bo należał do Iriny i to właśnie z nią ten pokój dzieliłam. Na razie jednak mojej współlokatorki nie było więc nikt nie zwracał uwagi na moje dziwaczne zachowanie.
Tym lepiej.
Gdyby ktoś mnie teraz zauważył jak nic wziąłby mnie za wariatkę, albo za osobę tak nadpobudliwą, że nie potrafi wysiedzieć w jednym miejscu. Miałam dla siebie jednak idealne usprawiedliwienie.
Miałam bardzo poważny dylemat, ale nie miałam zielonego pojęcia jak go rozwiązać.
PUK PUK PUK
Moje rozważania przerwało pukanie do drzwi.
- Proszę - powiedziałam. Do pokoju wszedł Edward.
- Hej - powiedział.
- Cześć - odpowiedziałam.
- Posłuchaj przychodzę do ciebie w takiej jednej sprawie - zaczął, ale wiedziałam co chce powiedzieć.
- Lepiej nic nie mów - warknęłam - nic nie rozumiesz.
- Przysłuchuje się twoim myślom od dwóch godzin i wyobraź sobie, że rozumiem bardzo dużo - odpowiedział nie wzruszony moją reakcją.
- No i co zamierzasz mi powiedzieć -  spytałam z ironią w głosie.
- Po pierwsze to można oszaleć siedząc w twojej głowie.
- Nikt ci nie każe siedzieć w mojej głowie - burknęłam.
- Twoje myśli są i tak najciekawsze.
- Dobra mniejsza o to jakie są moje myśli. Miałeś mi chyba coś do powiedzenia.
- No tak.
- No to słucham.
- Uważam, że nie powinnaś się tym tak zadręczać i po prostu zapytać Carlisle'a wprost co o tym myśli. On i tak traktuje cię jak córkę więc niby dlaczego miałby się nie zgodzić.
- To czy się zgodzi czy nie to jest jedna strona medalu - przyznałam - gorzej jest z tym, że ja kompletnie nie wiem jak ja mam się go o to zapytać.
- To też wiem. I tego też nie rozumiem. Jak dziewczyna, która wpadła tu jak Filip z konopi witając się ze wszystkimi  domownikami tak jak by ich znała, a teraz boi się zapytać o taką błahostkę!
- Śmiej się ile chcesz, ale ja wiem swoje - fuknęłam na niego. 
- Alice posłuchaj mnie... - zaczął Edward, ale w tym momencie z dołu rozległ się głos Carlisle'a.
- Możecie na chwilę zejść na dół? - zawołał.
Westchnęłam.
- Chodź - powiedział stanowczo Edward i wyszedł z pokoju. Chcąc nie chcąc powlokłam się za nim.
Na dole czekali na nas już wszyscy Cullenowie. Najdziwniejszą rzeczą było dla mnie to, że nigdzie nie widać denalczyków.
- Chcieliśmy z wami o czymś porozmawiać - rzekł doktor.
- W takim razie słuchamy - powiedział Jasper. Ja już od kilku dni wiedziałam o czym Cullenowie chcą rozmawiać.
- Alice. Jasperze. Mam taką dość delikatną sprawę - zaczął Carlisle.
- No wykrztuś to w końcu z siebie - mruknęła Rosalie.
- Chodzi o to, że oprócz znajomych z Denali mam też wielu innych znajomych. Takich jak na przykład klany z Irlandi, Egiptu czy Amazonii. I ponieważ jesteście członkami naszej rodziny chciałbym ich z wami zapoznać. Idealna okazja na to nadarza się podczas waszego wesela. Tylko nie chciałem robić niczego bez waszej zgody. Dlatego postanowiłem, że muszę najpierw zapytać was o zdanie - Carlisle zrobił lekko pauzę, aby zobaczyć naszą reakcję.
- Czemu mielibyśmy mieć coś przeciwko? - zapytałam.
- Właśnie - podchwycił Jasper.
- Czyli rozumiem, że mogę rozesłać zaproszenia do tych wszystkich klanów? - upewniła się Rosalie.
- Tak - odpowiedzieliśmy jednocześnie ja i Jazz.
- No dobra czyli wszystko ustalone, tak? - zapytała Esme. Już otwierałam usta żeby potwierdzić, ale przerwał mi Edward.
- Jeszcze jedna rzecz - powiedział. Wszyscy na niego spojrzeli. Ja też.
Chociaż spojrzałam to za mało powiedziane.
Zmroziłam go wzrokiem.
"Co ty wyrabiasz?!" pomyślałam. Ale albo mnie nie słuchał albo kompletnie ignorował.
- Alice chciałaby coś powiedzieć Carlisle'owi. A właściwie to chciałaby się o coś zapytać - zakomunikował.
Miałam ochotę go udusić.
- W takim razie słucham Alice - powiedział doktor.
Kolejny raz zmroziłam Edwarda wzrokiem.
"Zemszczę się" pogroziłam w myślach nie koniecznie do niego, ale też do siebie.
- Chodzi o to... - zaczęłam.
- Tak? - zachęcił mnie Cullen.
Wzięłam głęboki oddech.
- Ja też chciałabym cię o coś prosić - wydukałam.
- Boże, Alice wyduś to w końcu z siebie - zniecierpliwił się Edward.
Kolejny głęboki oddech.
- Chciałabym żebyś w dniu mojego ślubu z Jasperem poprowadził mnie do ołtarza - wyrzuciłam jednym tchem. Nie miałam odwagi spojrzeć Carlisle'owi w oczy.
- Oczywiście, że bym mógł - dopiero jak to powiedział odważyłam się spojrzeć mu w oczy.
Uśmiechał się.
- Mówisz serio? - upewniłam się.
- Mówię jak najbardziej serio - rzekł doktor nadal uśmiechając się promiennie.
- Dziękuje - powiedziałam rzucając mu się na szyję.
- Nie ma za co maleńka - szepnął.
Puściłam go.
- Mówiłam, że ten ślub będzie zgodny z tradycją? - zapytała Rosalie patrząc na mnie tryumfalnie.
- Dobra, dobra niech będzie. Miałaś rację - przyznałam.
- Dobra, a teraz muszę porozmawiać z Jasperem -  powiedziała Esme.
- Ze mną? - zdziwił się chłopak.
- Tak z tobą - rzekła kobieta.
- Dobrze... - Jasper miał dość nie pewno minę.
- Ja też mam zostać? - zapytałam.
- Nie, nie tylko Jazz - zaoponowała Esme.
Teraz to ja zrobiłam niepewną minę.
- Nie martw się wszystkiego się wkrótce dowiesz - uspokoiła mnie kobieta.
- Jasne - powiedziałam starając się ukryć sarkazm.
- Dobra chodźcie - powiedział Emmet. Najwyraźniej był we wszystko wtajemniczony. Z miny Rosalie, Edwarda  i Carlisle'a wynikało, że oni także są wtajemniczeni.
"Właśnie muszę się na kimś odegrać" pomyślałam wrednie się uśmiechając.

******************

Kochani wybaczcie, że tyle czekaliście, ale jest tak gorąco, że nie jestem w stanie pisać. Marzę tylko o tym żeby wejść do lodówki. W każdym razie jakoś mi się udało to skończyć, ale nie mam pojęcia kiedy będzie kolejny. Może nie powinnam Was teraz o nic prosić, ale cóż chyba jednak zaryzykuje. Jeśli ktoś czyta mojego bloga i nie komentuje to zapraszam do tego żeby jednak komentować. Nawet krótki komentarz jest czasem ogromną inspiracją. Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam ~Tini

6 komentarzy:

  1. No to tak. Czytam twojego bloga od dawna, ale nigdy nie chciało mi się komentować (tak jak większości ludzi). Ale na twoją prośbę pokonałam swoje lenistwo i piszę. Nie przedłużając rozdział super. Nic dodać nic ująć ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń
  2. Suuuuper. :) Podobało mi się to że na początku nie było wiadomo co chodzi po głowie Alice. Pamiętaj również że ja jako jedna z niewielu czytam twojego bloga od samego początku i komentuje (prawie) wszystkie notki. :D~ pozdrawiam, Aniela

    OdpowiedzUsuń
  3. Genialny! Dobrze wiem co czujesz mnie też ten gorąc już wykańcza. ~Bella

    OdpowiedzUsuń
  4. Suuuuuuper! Rozdział bardzo fajny. Z tego co widzę niedługo wesele. Weny ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania :)