środa, 2 lipca 2014

Rozdział 37 : Niespodzianka

Podróż zajęła nam raptem dwa dni. Edward bardzo lubił szybkość. Po za tym nie musieliśmy się zatrzymywać na odpoczynek czy korzystanie z ubikacji. Przez większość trasy swobodnie rozmawialiśmy. Nasz kierowca nie potrzebował skupienia. Kiedy jednak dotarliśmy na Alaskę przestałam angażować się w konwersacje. Byłam tak zafascynowana widokami, że nawet nie słuchałam przekomarzań Jaspera i Edwarda.
- Niezłe nie? - dopiero po kilku sekundach zorientowałam się, że Jazz mówi do mnie.
- Tak - odparłam rozmarzonym głosem.
- Byłeś tu kiedyś? - zdziwił się Edward prawdopodobnie wyłapując coś z myśli mojego ukochanego.
- Tak. Kiedyś armia mieszkała tu przez jakiś czas. W sumie to dziwię się, że nie wyczuliśmy zapachu innych wampirów. I że Maria nie wiedziała o jakimś klanie tutaj - wyjaśnił Jasper.
- Pewnie to dlatego, że nie są oni aż tak licznym klanem - stwierdził Edward.
- Być może... - potwierdził Jazz. Obaj zaczęli dyskutować na ten temat, ale ja przestałam ich słuchać. Po prostu się wyłączyłam i dalej oglądałam widoki.
- Hej! Ziemia do Alice. - Cullen pomachał mi ręka przed oczami.
- Wysiadamy śpiąca królewno - wyjaśnił mój narzeczony.
- Nie jestem żadna śpiąca królewna- fuknęłam i wysiadłam z samochodu. Podeszłam do bagażnika, żeby wziąć swoją walizkę, ale oczywiście Jasper już mnie wyręczył. Chciałam zaprotestować, ale moją uwagę przykuło co innego. Po raz pierwszy odkąd tu dojechaliśmy zwróciłam uwagę na dom stojący na zaśnieżonym pustkowiu. Był to dość spory drewniany domek. Cały brązowy. Nie był niczym ogrodzony więc nie bardzo dało się wyodrębnić ogródek. Dach domu pokryty był wielką czapą śniegu.
- Wow - skomentowałam. Na innych nie wywarło to takiego wrażenia.  Coś zwróciło moją uwagę.
- Gdzie reszta? - zapytałam.
- Carlisle i Esme mieli po drodze złożyć zamówienie na dokumenty dla nas wszystkich. Nasze też ostatnio straciły ważność - wyjaśnił Edward.
- A Rosalie i Emmet? - drążyłam.
- Rose dzwoniła do nas, że będą później - usłyszałam za sobą głos Tanyi - mówili, że mają coś do załatwienia.
- Jasne - pokiwałam głową.
- Jak podróż? - zapytała nasza gospodyni.
- Świetnie - odparliśmy na raz ja, Jazz i Edward.
- Muy bien* - skomentowała Carmen - Vais** - nie bardzo to rozumiałam, ale wszyscy poszli w stronę domu, więc poszłam i ja.

*

- Jejku ona to ma pomysły - odezwał się nagle Edward.
- Kto? - zapytała zdziwiona Irina. Cullen mówił teraz ni z gruszki ni z pietruszki. Carlisle, który wrócił z Esme jakąś godzinę temu opowiadał właśnie Jasperowi o Ericu Howe, fałszerzu dokumentów, z którego usług korzystali kiedy Edward wypalił z tym tekstem.
- Rosalie - chłopak odpowiedział na pytanie Iriny.
- A można wiedzieć o co ci chodzi? - Kate włączyła się do rozmowy.
- Zaraz zobaczycie - powiedział jedynie Edward. Nikt nie rozumiał o co mu chodzi kiedy nagle usłyszeliśmy dźwięk samochodu. A właściwie dwóch.
- Ktoś im towarzyszy? - zdziwiła się Esme zwracając się do syna
- Nie. Rose postanowiła... a zresztą zaraz zobaczycie - rzekł chłopak. Próbowałam jakoś odnaleźć w swojej głowie decyzję Rosalie, ale nie bardzo mi to wychodziło. Nie musieliśmy się jednak dłużej nad tym zastanawiać bi pod dom podjechały właśnie dwa samochody. Wszyscy wyszliśmy na zewnątrz i aż znieruchomieliśmy z wrażenia. Obok czerwonego kabrioletu Rosalie stało śliczne żółte Porshe. Rose wysiadła z niego z uśmiechem na twarzy.
- Gdzie Alice? - zapytała. Wszyscy rozstąpili się by dopuścić mnie do nowo przybyłych. Rosalie rzuciła mi kluczyki do samochodu.
- Co ty robisz? - spytałam.
- To wóz dla ciebie - wzruszyła ramionami, ale widać było, że jest podekscytowana.
- Dla mnie? - zdziwiłam się - Ale ja nawet nie mam prawa jazdy.
- Już niedługo będziesz miała. Z tego co się zorientowałam to jeździłaś już samochodem, więc to dla ciebie pestka. A prawko załatwi ci Eric Howe. Poprosiłam Carlisle by złożył zamówienie również i dla was - wyjaśniła.
- Rose nie trzeba było - powiedziałam po czym wzruszona ją uściskałam.
- Tak będzie bardziej sprawiedliwie. Carlisle i Esme mają mercedesa. Ja i Emmet mamy kabrioleta, Edward ma volvo więc pomyślałam, że fajnie by było, żebyś ty też miała swoje auto. Jeśli chodzi o Jazza to będzie musiał trochę poczekać - Rosalie wyrzucała z siebie słowa niczym maszyna.
- Dziękuje - szepnęłam wzruszona.
- Daj spokój siostra - zaśmiała się Rosalie.

***********************

No kochani. Udało mi się. Myślałam, że jej dzisiaj nie skończę, ale mi się udało. Czytajcie i komentujcie. W "obrazach" są nowe zdjęcia, w :Informacjach dodatkowych" też jest nowa notka więc jak macie ochotę to zajrzyjcie. Wyjaśnię jeszcze hiszpańskie zwroty :
*(wym. muj bjen) - bardzo dobrze
**(wym. vais) - idziemy
Pozdrawiam. ~Tini

5 komentarzy:

  1. Jej widzę, że jestem pierwsza! Rozdział super. Podobała mi się niespodzianka dla Alice. Super. Pozostaje mi życzyć ci weny. ~Viola

    OdpowiedzUsuń
  2. Super! Kochana genialny rozdział. Możesz dodać też jakieś sportowe auto dla Jaspera. Naprawdę super. Weny ~Bella

    OdpowiedzUsuń
  3. Super rozdział. Podoba mi się to, że przedstawiasz Rosalie w takich kolorowych barwach bo w "Zmierzchu", który był z punktu widzenia Belli, za którą Rose nie przepadała była ona pokazana trochę tak szarawo. Jako bardziej wredna osoba. Dopiero w "Przed świtem" pokazano trochę jej uczuć. Ogólnie to rozdział bardzo fajny. Weny życzę ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń
  4. Super rozdział. Nie spodziewałam się takiego gestu po Rosalie. Dlatego zgadzam się z Dorcas. Świetnie zrobiłaś ukazując inne oblicze Rosalie Hale. Podobała mi się to. Pisz dalej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Super. ;) Fajnie że poszłaś za moją radą i wprowadziłaś porshe. ;D świetna notka :)~ Aniela

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania :)