sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 35 : Ogłoszenia i wizyta

Wracaliśmy z Jasperem do domu. Szliśmy bardzo powoli. Nie musieliśmy rozmawiać. I nie rozmawialiśmy. Po prostu szliśmy trzymając się za ręce. Nie mogłam jednak pozbyć się delikatnego uśmiechu na twarzy. To, że Jazz mi się oświadczył i już niedługo miałam zostać jego żoną napawało mnie ogromnym szczęściem. Nawet nie zauważyłam kiedy stanęliśmy przed domem.
- Gotowa? - zapytał mnie Jasper.
- Gotowa - odparłam. Weszliśmy do środka.
- Kochani chcemy wam coś powiedzieć - rzekła Esme.
- My też - odparł Jazz.
- Niech on mówi pierwszy - poprosił Edward.
- No dobrze - zgodził się Carlisle.
- Ja i Alice pobieramy się - powiedział mój ukochany nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Wokoło nas wybuchły śmiechy i ogólny aplauz. Wszyscy do nas podchodzili i nam gratulowali. Nawet Kate podeszła do nas niepewnie.
- Cieszę się, że się pogodziliście - powiedziała - I... przepraszam was za wszystko gdyby nie ja to w ogóle byście się nie pokłócili.
- Dak spokój Kate. Było minęło - powiedziałam do niej - zostańmy przyjaciółkami, co ty na to?
- Jeśli jesteś w stanie mi wybaczyć to oczywiście, że tak - odparła ze śmiechem i uściskała mnie. Jasperowi podała jedynie rękę.
- No dobrze kochani, ale teraz nasza kolej - przerwał nam Carlisle.
- O co chodzi? - zapytał Jazz.
- Widzicie.... odkąd się zjawiliście mówiliśmy wszystkim, że jesteście naszymi kuzynami zza granicy, ale... nie możemy tego tak dłużej ciągnąć. Musimy się stąd wyprowadzić.
- Na razie zamieszkacie u nas. Na Alasce. Oczywiście jeśli będziecie chcieć - dodała Tanya.
- Tam też będziecie mogli się pobrać - wtrąciła Rosalie.
- Kiedy byśmy wyjeżdżali? - zapytałam.
- Jak najszybciej - rzekł Emmet.
- Złożyłem już rezygnację w szpitalu. Więc trzeba się stąd szybko zmywać - powiedział doktor. Popatrzyliśmy na siebie z Jasperem.
- W takim razie możemy być gotowi już dziś wieczorem - powiedziałam.
- Czyli będziecie mieszkać u nas? - zapytała Irina.
- No oczywiście. Dlaczego nie - rzekłam.
- Jest coś jeszcze - rzekł Carlisle.
- Tak? - spytał Jazz.
- Widzicie u Tanyi będziemy mieszkać jakiś czas dopóki nie znajdziemy czegoś lepszego, ale... jak już znajdziemy i się tam przeniesiemy będziemy musieli udawać rodzinę, którą poniekąd jesteśmy - powiedział doktor.
- A do tego będzie potrzebne, abyście przejęli nasze nazwiska. To przede wszystkim - dodała Esme.
- Co to znaczy "przejąć nazwiska"? - zapytałam.
- No wiecie... na przykład Jasper mógłby podawać się jako Jasper Hale, brat bliźniak Rosalie. A ty Alice mogłabyś mieć nasze nazwisko - zaproponował pan Cullen.
- A czy jeśli wyjdę za Jaspera to nie powinnam mieć takiego samego nazwiska jak on? - spytałam.
- Jest coś jeszcze... po przeprowadzce zaczynamy bardzo wcześnie... udajemy uczniów. Wszyscy. Dlatego nie było by stosowne żeby dzieci, które w dodatku mieszkają razem były małżeństwem, prawda? - powiedział Edward.
- No tak. Zapomniałam - rzekłam.
- Do podróży będą wam potrzebne lewe papiery - wtrącił Emmet.
- Ja mam - powiedziałam i pobiegłam na górę by pokazać mu swoje podrobione domukumenty.
- Alice wyrabiamy dokumenty raz na kiedy więc przydało by się żebyście mieli już nazwiska, których będziecie używać później - wyjaśnił Carlisle.
- No tak. Znów się zapomniałam.
- Daj spokój zdarza się - pocieszyła mnie Rose.
- Czyli co? Zgadzacie się na naszą propozycję? - spytał Em.
- Pewnie, że tak - odparliśmy na raz ja i Jasper.
- Super. W takim razie teraz przejdźmy do sprawy waszego wesela - powiedziała Rose. Była bardzo podekscytowana.
- No właśnie - Esme dołączyła do niej.
- Mam pomysł - wtrąciła Tanya - niech faceci zajmują się przeprowadzką, a my się zajmiemy organizacją wesela.
- A my mamy coś do powiedzenia? - zapytałam.
- Pewnie. Wy będziecie nam doradzać z listą gości i wystrojem wszystkiego - stwierdziła Rose.
- W takim razie... - głos Esme rozpłynął mi się. Straciłam z oczu salon. Byłam gdzieś w lesie razem z jakąś rudowłosą kobietą. Zmierzała w naszą stronę.
- Ktoś do nas idzie - wykrzyknęłam. Wszyscy na mnie spojerzeli.
- Kto? - zapytał Carlisle.
- Nie wiem. Jakaś kobieta. Nie jest wegetarianką bo ma czerwone oczy. Rudowłosa. - powiedziałam co zobaczyłam w wizji.
- Nie znam jej - skwitował doktor.
- Za ile tu będzie? - spytała Esme.
- Za piętnaście minut - odparłam bez wahania.
- Posłuchajcie nie ma się co bać - powiedział Emmet - jakby nie było ona jest jedna, a nas jest dwanaście. Więc chyba damy sobie radę, no nie.
- W sumie racja - odparł Edward. Przez kolejne piętnaście minut siedzieliśmy w zupełnej ciszy. Nikt się nie odzywał. Aż w końcu usłyszeliśmy puknie do drzwi. Carlisle wstał żeby je otworzyć.
- Witam - powiedział udając zdziwienie.
- Witam nazywam się Victoria. Jestem nomadą* z Ameryki. Przybyłam tu nie dawno i dowiedziałam się o wampirzej rodzinie w tych okolicach - powiedziała kobieta. Jej spojrzenie skakało po całym domu i wszystkich jego domownikach.
- W takim razie zapraszam - rzekł doktor wprowadzając kobietę do salonu.
- Ja nazywam się Carlisle. To moja żona Esme. Nasze adpotowane dzieci Edward, Emmet, Jasper, Rosalie i Alice. A także nasi znajomi Tanya, Kate, Irina, Carmen i Eleazar - Cullen przedstawiał nas po kolei pokazując na każde. Zauważyłam, że od razu przeszedł do formy, że ja i Jazz jesteśmy jego adoptowanymi dziećmi.
- Mieszkacie tu na stałe? - zdziwiła się Victoria.
- Można tak powiedzieć. Choć tak naprawdę właśnie się stąd wyprowadzamy - rzekł Carlisle.
- W takim razie nie zajmę wam dużo czasu - powiedziała wampirzyca - chcę tylko porozmawiać. - Fakt, że ona chce tylko porozmawiać wydawał się tu nieodpowiedni. Pytała praktycznie o wszystko. O naszą dietę, o to gdzie się wyprowadzamy i tym podobne. Nikt jednak nie udzielał jej precyzyjnych informacji. Tak minęło nam całe popołudnie. Dopiero około piątej Victoria zaczęła zbierać się do wyjścia.
- Miło było was poznać - powiedziała nadal skacząc wzrokiem po twarzach każdego domownika.
- Nam również - odparł doktor po czym wypuścił kobietę z domu.
- Jakoś poszło - powiedział Emmet.
- Chyba tak - Rosalie odetchnęła głęboko i oparła się o ramię Emmeta.

********************

Jest kolejna. Obiecałam Wam przecież, że w wakacje będę pisać częściej. Mam nadzieję, że rozdział będzie Wam się podobać. Jego część zawdzięczam Anieli Czajkowskiej, która dała mi pomysł na wprowadzenie Victorii. Dzięki czemu szybciej skończyłam ten rozdział. Czytajcie i komentujcie. Możecie też zajrzeć do "Bohaterów" bo jest tam nowe zdjęcie. Jeśli ktoś ma jakąś sugestię do mojego opowiadania tak jak Aniela to piszcie je w zakładce z pytaniami. Pozdrawiam ~Tini

5 komentarzy:

  1. Wchodzę, patrzę i jest nowa notka. ;) Wreszcie się mnie posłuchałaś i dodałaś Victorię. :D. Ogólnie to strasznie mi się podobało. Fajnie że użyłaś zwrotu ,, lewe papiery." :) ~Aniela

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawa dla Tini i Anieli! Dla Tini za ciężką pracę, a dla Anieli za świetny pomysł. Rozdział genialny. Fajnie że tak szybko dodany. Weny ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń
  3. Super. Podoba mi się to jak Cullenowie traktują Alice i Jaspera. Jak rodzinę. Super. Mam nadzieję, że kolejna notka również niedługo. Weny ~Viola

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział. Podobał mi się pomysł z Victorią. Super. Pisz dalej.

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny rozdział. Widzę że opuściłam się w komentowaniu, ale jestem i piszę. Ciekawa jestem gdzie przeprowadzą się potem Cullenowie. Weny ~Bella

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania :)