środa, 25 czerwca 2014

Rozdział 33 : Nieporozumienie nie do wyjaśnienia

Denalczycy byli u nas już od tygodnia. Z dnia na dzień coraz lepiej się dogadywaliśmy. Razem się śmialiśmy i żartowaliśmy. Nie podobała mi się tylko jedna rzecz. Zauważyłam to już bowiem podczas pierwszego spotkania. Było to mianowicie to jak Kate patrzyła na Jaspera, a także jak zachowywała się w jego obecności. On jednak jakoś tego nie zauważał.
- Co cię tak gryzie? - zapytała Carmen siadając obok mnie na trawie w ogrodzie gdzie siedziałam i rozmyślałam.
- Nic takiego po prostu coś mnie denerwuje w zachowaniu Jaspera i nie bardzo wiem co robić - powiedziałam. Nie mogłam jej przecież powiedzieć, że drażni mnie Kate, jej przyjaciółka.
- Habla si puedes* - rzekła Carmen. Zrobiłam pytający wzrok. Nie znałam hiszpańskiego.
- Mów jeśli możesz - wyjaśniła - musisz po prostu porozmawiać z Jasperem o tym co cię gryzie. Zobaczysz wtedy wszystko się wyjaśni.
- Tak myślisz? - spytałam.
- Jestem tego pewna - stwierdziła.
- Chyba masz racje. Powinnam porozmawiać z Jasperem.
- Powinnaś. Więc ir y hablar a tu corazón** - powiedziała. Kiedy zobaczyła, że znów nic nie rozumiem dodała- idź i mów według twojego serca.
- Dzięki - powiedziałam i ruszyłam w stronę domu. Weszłam po schodach na górę do pokoju Jaspera i Edwarda, który przed naszym przybyciem był tylko pokojem gościnnym. Zapukałam.
- Proszę - odpowiedzieli na raz Jasper i Edward. Weszłam do pokoju.
- Edwardzie mógłbyś na chwilę zostawić nas samych - poprosiłam.
- Oczywiście - odrzekł chłopak i wyszedł z pokoju.
- O co chodzi Alice? - spytał chłopak.
- Chciałam z tobą o czymś porozmawiać - zaczęłam.
- To zdążyłem zauważyć- powiedział.
- Nie mam ochoty na żarty Jazz - rzekłam.
- Dobrze to o co chodzi? - spytał.
- Odkąd przyjechali denalczycy zauważyłam jak Kate zachowuje się w twojej obecności. Tak jakby chciała cię poderwać. A ty nic z tym nie robisz, a mnie tu przeszkadza - wyrzuciłam z siebie. Ku mojemu oburzeniu Jasper zaczął się śmiać.
- Dobrze wiedzieć, że jesteś o mnie zazdrosna - zaśmiał się.
- To nie jest śmieszne - fuknęłam.
- Alice - powiedział tym razem poważnie - nie zwracam uwagi na to co robi Kate bo ja zauważam tylko ciebie.
- Każdy facet tak mówi.
- Ale to prawda. Kocham tylko ciebie. Kate mnie nie obchodzi. Ale jeśli naprawdę ci przeszkadza to, że ona mnie podrywa to mogę z nią porozmawiać.
- Naprawdę?
- Tak. Zrobię wszystko bylebyś była szczęśliwa - uśmiechnął się do mnie.
- W takim razie z nią porozmawiaj - rzekłam po czym ruszyłam ku drzwiom.
- Dokąd idziesz?
- Do Carmen. Może pouczy mnie hiszpańskiego - była to w sumie prawda. Chciałam znać choć część zwrotów jakimi się do mnie zwraca.
- Czekaj - powiedział i podszedł do mnie całując mnie delikatnie - teraz możesz iść.
- Do zobaczenia - powiedziałam i wyszłam z pokoju.
- Hej Carmen - przywitałam ją. 
- Hej i co rozmawiałaś z Jasperem? - spytała.
- Tak. Wszystko już sobie wyjaśniliśmy - odparłam - to dzięki twoim radom.
- Dzięki. Cieszę się. - wyglądało na to, że mówi prawdę. Była taka miła.
- Może pouczyłabyś mnie hiszpańskiego - zaproponowałam - wtedy bym rozumiała coś z twoich zwrotów.
- Jeśli nie masz co robić to chętnie - odparła Carmen. 

*

Prawie cały dzień siedziałyśmy z Carmen w ogrodzie. Nauczyłam się jak się po hiszpańsku przywitać i pożegnać. Moja nauczycielka uważała, że świetnie mi idzie. Wracałyśmy teraz do domu. Cullenowie zabrali gości na polowanie. W domu pozostał tylko Eleazar i Kate, a z "naszych" Jasper i Edward. Kiedy weszliśmy do salonu Eleazar i Edward siedzieli na kanapie rozmawiając o różnych dziedzinach nauki i o podróżach. 
- Gdzie Jazz? - zapytałam. Chciałam się dowiedzieć czy rozmawiał już z Kate.
- Na górze - odparł Edward.
- A Kate? - spytała tym razem Carmen.
- Eee... też na górze. Jasper powiedział jej, że chce z nią chwilę porozmawiać - powiedział Edward niepewnie na mnie patrząc.
- Jasne - odpowiedziałyśmy na raz ja i Carmen. Weszłyśmy po schodach na górę. Kiedy tylko dotarłyśmy na górę stanęłam jak wryta. Nie mogłam uwierzyć w to co widziałam. Nie potrafiłam wydobyć z siebie słowa. Jasper i Kate stali zaledwie kilka milimetrów od siebie i prawie się całowali! Kiedy nas zobaczyli odskoczyli od siebie.
- Nie przeszkadzam wam? - spytałam patrząc na Jaspera z niedowierzaniem. Chciało mi się płakać.
- Alice to nie tak... - zaczął Jazz, ale nie miałam zamiaru go słuchać.
- Powiedziałeś, że nie mam się o co martwić bo zauważasz tylko mnie! Mówiłeś, że mnie kochasz! Jak mogłeś tak bezczelnie kłamać?! - nie potrafiłam kontrolować swoich emocji. Krzyczałam.
- Nie kłamałem - powiedział Jazz.
- Alice to naprawdę nie tak jak myślisz... - zaczęła Kate, ale nie pozwoliłam jej skończyć.
- A ty się zamknij! - krzyknęłam.
- Kate dość już zrobiłaś - rzekła Carmen karcącym głosem - chodź już. Zostawmy ich samych - pociągnęła blondynkę za rękaw. Nie minęła sekunda a już zniknęły na schodach.
- Alice... Ja chciałem tylko z nią porozmawiać, ale jak poprosiłem żeby poszła ze mną na górę to ona chyba pomyślała, że chcę jej wyznać miłość i zaczęła się do mnie zbliżać. 
- A co może mi powiesz, że nie miała racji! - krzyknęłam starając się jednak zachować sarkazm w głosie.
- Bo nie miała Al. Jak tylko się zbliżyła powiedziałem jej, że nic z tego nie będzie bo ja jestem z tobą, a do niej nic nie czuje to wy weszłyście. Nawet jej nie tknąłem.
- Nie wierzę ci! W ani jedno twoje słowo! Gdybyś chciał ją powstrzymać to od razu byś się odsunął jak tylko się do ciebie zbliżyła! Oczywiście jeśli twoja wersja nie była by stekiem kłamstw!
- Nie jest stekiem kłamstw.
- Och daj już spokój. Nic cie teraz nie pomoże! - krzyknęłam jeszcze i ruszyłam w stronę swojego pokoju.
- Alice...
- Zostaw mnie w spokoju! - wrzasnęłam.
- To nieporozumienie - rzekł Jasper, a ja nie wytrzymałam. Odwróciłam się i walnęłam go z całej siły w twarz.
- Au! - tym razem to on krzyknął.
- Nie waż się za mną iść - krzyknęłam jeszcze na odchodne i zatrzasnęłam drzwi od mojego pokoju. Rzuciłam się na łóżko. Nie mogłam płakać. Ale nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Jak mogłam być taka głupia? Usłyszałam jak Jasper puka do drzwi.
- Wynoś się stąd! - krzyknęłam i nakryłam głowę poduszką. Usłyszałam jak siada pod drzwiami. Wyglądało na to, że nie miał zamiaru się stąd ruszyć. Nie obchodziło mnie już to co on zrobi. Nie po tym co zrobił.

****************

No i jest. Nie mam Wam za dużo do powiedzenia. Zwroty hiszpańskie wyjaśniłam już w rozdziale więc może napiszę tylko jak się je wymawia.
* - (wym.: abla si płedes). (Jest to też tytuł jednej z piosenek Martiny Stoessel).
** - (wym.: ir i ablar a tu korason).
Pozdrawiam. ~Tini 


6 komentarzy:

  1. Widzę, że znów idealnie trafiłam. Skomentowałam jeden rozdział a tu nagle kolejny. Ten jest genialny. Podoba mi się że wprowadziłaś trochę tak zwanego pieprzu do związku Al i Jazz bo dzięki temu jest to bardziej rzeczywiste. Super.

    OdpowiedzUsuń
  2. Super. Nie spodziewałam się, że Jazz to zrobi. Biedna Alice :(. Mam jednak nadzieję że się pogodzą.
    PS. Podobało mi się, że użyłaś zwrotu ,,na odchodne" :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Zupełnie nieoczekiwany zwrot akcji. na początku się całują, a potem kłócą. Genialne. ~Bella

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny. Po prostu genialny. Szkoda mi Alice. Ale pewnie okaże się, że Jazz mówił prawdę. Mam taką nadzieję. Weny ~Viola

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział. Biedna Alice. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży. ~Dorcas

    OdpowiedzUsuń
  6. Alice i Jasper się pokłócili... No cóż. Kiedyś musiało do tego dojść. Rozdział mi się podobał i to bardzo.
    madziula0909

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania :)