- Carlisle? - zaczęłam wchodząc do salonu, w którym byli wszyscy.
- Tak Alice? - zapytał.
- Uważam, że to niesprawiedliwe, że my wam wszystko o sobie opowiedzieliśmy, a my nic o was nie wiemy - powiedziałam.
- Al - mruknął Jasper.
- No nie! Ty czegoś nie wiesz? - zdziwił się Emmet.
- Ja widzę przyszłość, a nie przeszłość - wyjaśniłam.
- Alice ma racje - wsparła mnie Esme.
- No cóż w takim razie siadajcie. Chyba rzeczywiście powinniście coś o nas wiedzieć - stwierdził Carlisle. Jazz już siedział. Usiadłam obok niego. Wszyscy utkwiliśmy wzrok w doktorze.
- No cóż wszystko zaczyna się ode mnie - powiedział - urodziłem się w 1643 roku. Nie miałem matki. Zmarła przy porodzie. Moją jedyną rodziną był ojciec. Był on jednak bardzo nie tolerancyjny. W Londynie i jego okolicach prowadził polowania na czarownice, wilkołaki i... wampiry... Zabił wielu niewinnych ludzi. Zanim umarł powiedział, że mam kontynuować jego "dzieło". Zgodziłem się niechętnie. Brzydziłem się przemocą i nadal brzydzę. Udało mi się jednak odkryć prawdziwą siedzibę wampirów. Był to 1666r. Zebrałem ochotników i nocą wybraliśmy się na polowanie... W końcu z kanału wyłonił się jeden wampir i zaatakował... zabił dwóch moich towarzyszy, mnie tylko zranił. Wiedziałem, że mnie spalą, że nie pozwolą mi żyć. Dlatego ukryłem się nie wydając z siebie żadnego głosu. Po przemianie byłem w pełni pewien tego kim się stałem. Nie miałem zamiaru się z tym pogodzić. Próbowałem się utopić, rzucałem się z wielkich wysokości, ale to nic nie dawało. W końcu postanowiłem zagłodzić się na śmierć.
- Wampir przecież nie może zagłodzić się na śmierć - w końcu nie wytrzymałam i po prostu musiałam się odezwać.
- Wtedy tego nie wiedziałem - powiedział Carlisle - Ale próbowałem. Jednak udało mi się odkryć inny sposób polowania. Tak jak tobie Alice - zwrócił się do mnie.
- Polowanie na zwierzęta - szepnęłam.
- Tak - potwierdził - przebiegało obok mnie stado jeleni. Nie wytrzymałem. Zaatakowałem. Wtedy zorientowałem się, że mogę żyć nie zabijając ludzi. Postanowiłem wykorzystać te nieskończenie wiele lat życia, które miałem przed sobą. Uczyłem się dużo. Studiowałem w wielu miastach. W tym także w Volterze. Tam dowiedzieli się o mnie Volturi. Przez jakiś czas z nimi mieszkałem...
- Znasz tych całych Volturich? - zapytałam.
- Tak. Znam ich bardzo dobrze. Chcieli, abym z nimi został. Podziwiałem ich mądrość, ale nie zgadzaliśmy się co do diety. Po dwudziestu latach we Włoszech postanowiłem zmienić otoczenie. Wyruszyłem do nowego świata. Coraz bardziej doskwierała mi samotność. Byłem lekarzem i spotykałem się z ludźmi, ale chciałem mieć wampirzego przyjaciela, który podzielałby moje poglądy. - tu Carlisle spojrzał znacząco na Edwarda.
- W 1918 roku pracowałem na nocną zmianę w szpitalu w Chicago. Panowała tam hiszpanka. Opiekowałem się tam Elizabeth Mason i jej synem Edwardem. Edwarda seniora zabrała pierwsza fala grypy. Towarzyszyłem matce Edwarda w noc jej śmierci. To ona pomogła podjąć mi decyzję, z którą tak długo zwlekałem. Chodziło bowiem o stworzenie sobie kompana. Elizabeth poprosiła, abym uratował jej syna. Kiedy zmarła zabrałem ją do kostnicy, a Edwarda do swojego domu. Tam go zmieniłem.
- Carlisle wprowadził mnie w wampirze życie - tym razem odezwał się Edward - z jego wiedzą i umiejętnościami odkryliśmy mój dar. Niedługo potem Carlisle znalazł umierającą Esme, która skoczyła z klifu...
- Skoczyłaś z klifu?! - zdziwiliśmy się na raz ja i Jasper.
- Tak - odparła Esme - zrobiłam to bo mój syn umarł.
- Miałaś syna? - zapytałam.
- Tak. Zmarł zaraz po urodzeniu. Z żalu skoczyłam z klifu.
- Carlisle zmienił Esme i zostali małżeństwem. Potem zmienił Rosalie i Emmeta. No, a teraz dołączyliście się wy - zakończył Edward. Zrozumiałam, że Rose i Em nie zamierzają opowiedzieć na w całości swoich dziejów.
- A myślałam, że to my was zaskoczymy naszymi historiami - powiedziałam.
- Bo zaskoczyliście - rzekł Carlisle - wasza historia naprawdę imponująca.
- Każdy jest wyjątkowy na swój sposób - podsumowała Esme.
- Racja - potwierdził doktor.
- Słuchajcie mam super pomysł - powiedział Emmet.
- Jaki? - zaciekawiła się Rosalie.
- Chodźmy wszyscy na polowanie. Razem. Całą rodziną - rzekł.
- My też? - zapytała Jasper.
- Oczywiście - odparła Esme.
- Wy też jesteście teraz naszą rodziną - dodał Carlisle. Kiedy to powiedział poczułam jakieś takie dziwne wewnętrzne ciepło. Wzruszyłam się tym jak nas przyjęli. Już na początku sam fakt, że wysłuchali naszych historii, że pozwolili nam tu zostać było czymś niesamowitym, a teraz jeszcze to, że traktują nas jak rodzinę...
- W takim razie chodźmy - powiedziałam.
- Ja prowadzę! - zawołał Edward.
- Prowadzisz? - zdziwiłam się.
- No tak. Pojedziemy samochodem w jakieś fajne miejsce, żeby mieć lepszą zwierzynę - wyjaśnił.
- No dobra - powiedziałam.
- Niech będzie - zgodził się Jasper. Cullenowie zaśmiali się po czym wszyscy wyszliśmy z domu i udaliśmy się do garażu.
*******************
No kochani jest kolejna. Mam nadzieję, że będzie Wam się podobać. Czytajcie i komentujcie. Zajrzyjcie też do zakładki "Bohaterowie" bo dodałam kilka opisów. Nie wszystkie, ale inne też niedługo będą. Powiem tylko, że historie tam są bardziej rozszerzone. Pozdrawiam ~ Tini.
Ostatnio mam szczęście. Znów jestem pierwsza. ;) A notka świetna. Najbardziej podobało mi się jak Alice opowiadała o swojej przyjaźni z Rose oraz opowieść Carlise'a. Super :D
OdpowiedzUsuńNo widzę, że nie jestem pierwsza, ale przynajmniej nie ostatnia. Rozdział bardzo fajny. Fajnie oddaje charaktery Cullenów. Super. ~Bella
OdpowiedzUsuńSuper ten rozdział. Cieszę się, że "opowiedziałaś" historię Cullenów. Super. weny ~Viola
OdpowiedzUsuńSuper! Super! Widzę, że wszystko coraz bardziej się rozwija. Naprawdę genialny. Pisz dalej ~Dorcas
OdpowiedzUsuńCieszę się, że już coś wstawiłaś. Rozdział super. Genialnie, że opisałaś Cullenów.
OdpowiedzUsuńNareszcie historia Cullenów <3
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :)