sobota, 14 czerwca 2014

Rozdział 27 : Zdziwienie

Odkąd ja i Jasper zostaliśmy parą wszystko układało się lepiej. Żadne z nas nie musiało się już ukrywać się z tym co czuje. Dobrze bawiliśmy się w swojej obecności. Dalej świetnie się dogadywaliśmy. Czasem tylko się na niego denerwowałam kiedy stawał się nadopiekuńczy. Zawsze chciał nosić za mnie torbę i tym podobne. Tak też było i tego dnia. Po krótkim postoju na polowanie chcieliśmy ruszyć w dalszą drogę, ale oczywiście kiedy chwyciłam swoją torbę Jasper zaczął zwykłą dla siebie mowę.
- Ile razy mam ci powtarzać, że będę to za ciebie niósł? - zapytał robiąc minę pełną politowania.
- A ile razy ja mam ci powtarzać, że mogę to nieść sama? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
- Ale to jest ciężkie - rzekł.
- A ja nie odczuwam ciężaru - przypomniałam mu.
- I ci z tego? - jak widać jemu nie robiło to różnicy.
- A to z tego, że nie jestem małym dzieckiem, abyś wszystko za mnie robił - powiedziałam zawziętym głosem.
- Ale jesteś kobietą i w dodatku moją dziewczyną - stwierdził.
- I co to daje ci prawo żebyś wszystko za mnie robił? - spytałam.
- To daje mi OBOWIĄZEK żebym wszystko za ciebie robił - powiedział.
- Jasper potrafię robić sobie sama.
- Posłucha, ty robisz za mnie praktycznie wszystko więc nie marudź, że ja noszę za ciebie torbę.
- Niby co ja za ciebie robię? - zdziwiłam się.
- Jeszcze się pytasz?
- No tak. Bo nie wiem co ja niby za ciebie robię - zwykle byłam bardzo domyślna, ale tym razem nie miałam pojęcia o co chodzi Jasperowi.
- Pomyśl tylko... Bez ciebie musiałbym się tułać i upewniać się, że dobrze idę. Nie miałbym pojęcia gdzie można się bezpiecznie zatrzymać, musiałbym się domyślać za ile dotrę do celu pomijając już to, że gdyby nie ty w życiu nie wpadłbym na to jak żyć i nie zabijać ludzi, a przede wszystkim nie wiedziałbym o Cullenach - zakończył.
- No tak... w sumie racja - potwierdziłam.
- Ale to nie wszystko - powiedział.
- Nie wszystko? - zdziwiłam się.
- Ty odmieniłaś moje życie - mówiąc to zbliżył się do mnie - nauczyłaś mnie czym jest prawdziwa miłość. Dzięki tobie jestem lepszą osobą.
- Nigdy tak na to nie patrzyłam - przyznałam.
- No widzisz? - zapytał i pocałował mnie czule.
- To co może pójdziemy dalej? - zaproponował.
- Czekaj jeszcze nie skończyłam - zaśmiałam się i go pocałowałam.
- Teraz możemy - powiedziałam puszczając go w końcu.
- Dobrze, ale ja biorę tą torbę - zaznaczył.
- Dobrze niech ci będzie - zgodziłam się.
- W takim razie możemy ruszać - powiedział zarzucając moją torbę na jedno ramię, a swój plecak na drugie. Jak zwykle puściliśmy się pędem.
- Alice?
- Tak?
- Kiedy dotrzemy di Cullenów?
- Myślę, że jak dobrze pójdzie to już jutro  - powiedziałam.
- Naprawdę?
- No tak. A co taki zdziwiony?
- Nic. Po prostu strasznie szybko to zleciało.
- Tak to już jest.
- Tak chyba masz rację.

*

Filadelfia. Piękne widoki. Urocze miasto. Dość spore, ale jednak urocze. Szliśmy z Jasperem prze tłumy ludzi trzymając się za ręce. Właśnie wyszliśmy z hotelu, w którym doprowadziliśmy się do ładu ( od czasu kiedy przebywaliśmy w domu, w którym zostaliśmy parą nie mieliśmy się jak umyć). Tak więc teraz szliśmy przez miasto rozglądając się dookoła.
- Dobra to gdzie ten dom Cullenów? - zapytał Jasper.
- Nie daleko. 
- To znaczy?
- Po prostu chodź - mruknęłam rozbawiona.
- Będą tam wszyscy?
- No właśnie nie. Emmet i Edward będą na polowaniu. I tak się zastanawiam czy może nie poczekać trochę.
- Lepiej nie - powiedział Jazz - będzie lepiej jeśli będzie ich mniej jak się zjawimy. 
- Czemu?
- Pomyśl to może być dla nich szok.
- No może i masz racje.
- No właśnie, więc chodź szybciej.
- Niech będzie - rzekłam i ciągnąc Jaspera ze rękę ruszyłam drogą. Na miejsce doszliśmy szybciej niż się spodziewałam. W końcu stanęliśmy przed drzwiami.
- To co? Gotowa? - zapytał Jazz patrząc na mnie.
- Pewnie, że tak - odparłam i zapukałam do drzwi. Otworzył je Carlisle.
- Witam - powiedział trochę zdziwioy. Na żywo był jeszcze przystojniejszy.
- Cześć Carlisle - powiedziałam i bez pytania weszłam do środka.
- Esme! Rosalie! - wykrzyknęłam widząc je obie.
- Eee... przepraszam, ale kim jesteście? - zapytała spokojnie Esme spoglądając na mnie i na Jaspera, który właśnie wszedł za Carlisle'em do pokoju.
- Jestem Alice Brendon, a to mój partner Jasper Wintlock. To który pokój mogę zająć?  - zapytałam.
- Al może poczekaj trochę. Najpierw powiedzmy państwu co tu jest grane, co? - zaproponował Jazz. Moje podniecenie zaczęło znikać. po raz pierwszy mój chłopak użył na mnie swoich mocy.
- Tak. Bardzo chcemy wiedzieć co tu się dzieje - powiedziała Rose.

*****************

No i jest kolejna. Wreszcie są Cullenowie. Mam nadzieję, że notka będzie Wam się podobać. Zajrzyjcie też do zakładek "Obrazy" i "Informacje dodatkowe". Opisy bohaterów uzupełnię dopiero później bo inaczej zdradziłabym to co będzie się działo w moim opowiadaniu. Pozdrawiam ~ Tini

6 komentarzy:

  1. Pierwsza! :)
    Nareszcie są Cullenowie. Podobała mi się ta śmiałość Alice :) Super rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widzę, że czytelnicy tutaj mają konkurs kto pierwszy skomentuje. W takim razie widzę też, że coraz częściej wygrywa Aniela. Ja jestem druga. Ale cóż. To też dobrze. Rozdział super. Nareszcie są Cullenowie. czekam na nn. ~Dorcas.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział. W końcu są Cullenowie. Ja ich ubóstwiam. Mam nadzieję, że opiszesz ich historię.

    OdpowiedzUsuń
  4. Super. Super. W końcu Cullenowie. Podobała mi się kłótnia Al i Jazza. Weny życzę ~Viola

    OdpowiedzUsuń
  5. Widzę, że jestem ostatnia. No cóż. W każdym razie notka super. Pisz dalej. Weny ~Bella

    OdpowiedzUsuń
  6. Najlepszy rozdział! Tak bardzo się cieszę, że opisujesz ten moment. Teraz lepiej jest mi go sobie wyobrazić. W książce było tylko o tym wspomniane.
    madziula0909

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania :)