- Alice? - Jazz wyrwał mnie z zamyślenia.
- Tak?
- Wtedy w domu ja byłaś taka zdenerwowana zapytałem o co chodzi, a ty powiedziałaś, że ta sytuacja coś ci przypomina. Powiedziałaś wtedy, że to nie ważne... ale ja chciałbym wiedzieć - powiedział to dość poważnym tonem. Wzięłam głębszy oddech. W sumie to czemu miałabym mu o tym nie powiedzieć... a właściwie nie przypomnieć o tym bo już mu to mówiłam.
- Widzisz... pamiętasz jak ci kiedyś opowiadałam o mojej "przygodzie" zaraz po przeprowadzce do Alabamy? - zapytałam.
- To o tym jak zabiłaś tych ludzi co mieszkali w twoim domu?
- Tak - odparłam. Na samą myśl o tym aż się wzdrygnęłam.
- No tak. Boże czemu ja wcześniej na to nie wpadłem - powiedział z lekkim zakłopotaniem.
- Daj spokój. To nic takiego - rzekłam. Po tym nastała długa chwila milczenia.
- Alice?
- Słucham?
- Jak myślisz kiedy dotrzemy do Cullenów? - zapytał Jasper.
- Jeśli zrobimy góra dwa postoje to za około dwa tygodnie dotrzemy do Filadelfii - odparłam.
- Fajnie.
- Jazz, mogę ja cię teraz o coś zapytać?
- No... w sumie możesz... - odparł nie pewnie.
- Ta podróż nie jest dla ciebie zbyt przyjemna - stwierdziłam.
- To nie pytanie.
- Wiem.
- Miało być pytanie.
- Jak będziesz bardziej cierpliwy to ci je zadam!
- No dobra, dobra nie denerwuj się królewno.
- Miałeś mnie tak nie nazywać!
- Powiedziałem, że nie będę cię tak nazywał jak wygrasz zakład, a na razie nie wyprowadziłaś mnie z równowagi, więc mam prawo cię tak nazywać - odparł z wrednym uśmieszkiem na twarzy. Chciałam mu się odgryźć, ale zrezygnowałam.
- Wracając do tego pytania - zaczęłam - To ta podróż nie jest dla ciebie przyjemna bo przypomina ci podróże w armii, prawda? - Jasper zawahał się.
- Wiesz to w sumie nie jest tak, że ta podróż nie jest dla mnie przyjemna - powiedział powoli i ostrożnie - no... co prawda przypominają mi się te wyprawy z armią Marii, ale... wtedy nie było takiej swobody jak jest teraz... a po za tym nie było ciebie...
- Ale była Maria - rzekłam zanim ugryzłam się w język.
- Tak... ale to było co innego. Podczas podróży ona była dowódcą. Tylko dowódcą.
- A ja? - "a ja mam za długi język" odpowiedziałam sobie w myślach.
- A ty jesteś moją przyjaciółką i świetną kompanką, którą można drażnić.
- Ha ha ha bardzo śmieszne - stwierdziłam z sarkazmem. " I co cię tak boli wariatko? Przecież dobrze wiesz, że jesteś tylko jego przyjaciółką" skarciłam w myślach samą siebie kiedy poczułam lekkie ukłucie w sercu.
*
- Zatrzymamy się gdzieś? - zapytał Jasper.
- Nie. To jest bez sensu jeśli będziemy się tak zatrzymywać co chwilę.
- Co chwilę? Alice ostatni raz zatrzymywaliśmy się ponad tydzień temu w tamtym feralnym domu!
- I co z tego?
- To z tego, że jeżeli będziemy się tak często zatrzymywać to w życiu nie dotrzemy do Filadelfii!
- Dokładnie trzy dni temu powiedziałaś, że jeśli będziemy zatrzymywać się tylko dwa razy to za dokładnie dwa tygodnie dotrzemy do Filadelfii.
- No właśnie więc zatrzymamy się za kilka dni potem za kolejne kilka dni, a potem przystanek Filadelfia!
- Chyba żartujesz Alice! - krzyknął Jazz - ja muszę zapolować teraz bo inaczej chyba zwariuję!
- Wytrzymasz.
- Nie nie wytrzymasz to znaczy nie wytrzymam! Widzisz? Język mi się już plącze! - uśmiechnęłam się pod nosem i pozostałam lekko w tyle.
- Co ty wyrabiasz?! - krzyknął na mnie zatrzymując się. Wtedy skoczyłam na niego od tyłu.
- Czujesz się wyprowadzony z równowagi? - zapytałam.
- Aaaa.... to o to co chodziło.
- Tak dokładnie o to - stwierdziłam - myślisz, że ja wytrzymałabym jeszcze kilka dni bez polowania.
- No tak.
- Wiesz co to oznacza?
- Że jednak się zatrzymamy?
- To też. Ale coś jeszcze?
- Eeee...
- Nie udawaj. Wyprowadziłam cię z równowagi więc nie masz prawa już mnie denerwować! - krzyknęłam tryumfalnie.
- Ach... no tak.
- No właśnie, więc od dziś koniec z królewną, potworkiem i tym podobnymi.
- Wiem, wiem.
- To super. A wracając do postoju to zlokalizowałam fajny domek całkiem nie daleko.
- Czyli się zatrzymujemy?
- Tak.
- Super. W takim razie prowadź - ruszyłam przodem. Po około pół godzimy dotarliśmy do uroczego domku jednorodzinnego. Był mały, ale zadbany i czysty. Odłożyliśmy tam swoje rzeczy i poszliśmy zapolować. Po powrocie każde z nas zajęło się swoimi zajęciami. Ja wzięłam jakąś książkę i zaczęłam ją czytać, ale jakoś nie mogłam się skupić. Przyglądałam się więc Jasperowi, który również coś czytał. Wydawał mi się jednak jakiś taki zamyślony... A może był skupiony...? Nie... Był zamyślony. Wodził oczami po literach, ale tak jak by ich nie wiedział jakby ich w ogóle nie widział.
****************
No moi drodzy jak widzicie wzięłam się do roboty i postanowiłam się poprawić. Mam nadzieję, że notka będzie Wam się podobać. Czytajcie i komentujcie ~ Tini
Super! Naprawdę super! Cieszę się, że znów wzięłaś się w garść. Oby tak dalej Tini. Rozdział był naprawdę fajny. Weny życzę ~Viola
OdpowiedzUsuńSuper :D Pisz dalej bo nie wytrzymam
OdpowiedzUsuńKochana nawet nie wiesz jak długo szukałam jakiegoś sensownego bloga o Alice. Uwielbiam ją. Twój blog jest genialny. Notki bardzo treściwe. Mam nadzieję, że będziesz pisać dalej bo choć zaczęłam czytać dopiero wczoraj to już nie mogę doczekać się następnej notki ~ Bella
OdpowiedzUsuńNo widzę, że jest kolejna notka. Jak zwykle bardzo fajna. No cóż nic dodać nic ująć pisz dalej.
OdpowiedzUsuńPowiem tyle. Widzę, że nie tylko ja jestem zacofana i wpadłam na tego bloga dopiero nie dawno. Tini twoje norki są super. Pisz dalej ~ Dorcas
OdpowiedzUsuńRozdział genialny! Zastanawiałam się nad tym, jak opiszesz moment, w którym Alice wyprowadzi Jaspera z równowagi. Notka bardzo mi się podobała. Nic dodać nic ująć.
OdpowiedzUsuńmadziula0909