- Jeśli uda mi się dzisiaj to za jakiś czas będę mogła spróbować spotkać się z jakimś człowiekiem i powoli zacząć wprowadzać w życie mój plan. Znajdę w końcu pracę i jakoś uda mi się funkcjonować dopóki nie zjawi się Jasper.- powtarzała to sobie aż do znudzenia, ale i tak nie mogła się przekonać. Miała zamiar odbyć zwykłą wyprawę tak jak kiedyś gdy jeszcze mieszkała w jaskini. Powoli zaczynały jej się kończyć zapasy kosmetyków i środków czystości, więc praktycznie była zmuszona do tego by wygrać się na tą wyprawę. To właśnie to ją przekonywało. Była pewna, że gdyby nie przymus to po prostu by stchórzyła i nie ruszyła się z domu. Pokonała jednak przypływ strachu i późnym wieczorem ubrana na czarno z torbą na ramieniu wyszła z domu. Miała zamiar iść swoim zwykłym wampirzym tempem bo inaczej by się nie wyrobiła. Planowała zrobić to w nocy, ponieważ wiedziała, że jeśli coś się nie powiedzie nocą będzie łatwiej uciec. Po raz pierwszy denerwowała się aż tak bardzo przed zwykłą wyprawą. Miała nadzieję, że jednak wszystko będzie dobrze jednak miała również świadomość tego jak kończyło się każde jej spotkanie z człowiekiem. Alice postanowiła się jednak nie zrażać. Pomimo wszystko dzielnie pobiegła w stronę sklepu, w którym miała zamiar znaleźć potrzebne jej rzeczy. Biegnąc nie wstrzymywała oddechu tak jak miała w zwyczaju robić to niegdyś. Robiła po prostu tak jak w czasie ćwiczeń w lesie ignorowała zapachy taj jak by ich nie było. Podobnie jak wtedy była najedzona, więc było jej łatwiej. W końcu wyczuła ludzkie zapachy. Ignorowała je. Nie było to takie proste jak ignorowanie zapachu zwierząt, ale dało się wytrzymać. Można było to porównać do tego jak się czuła ignorując łosia i pumę. Do sklepu dobiegła bez żadnego problemu. Nie pławiła się jednak w sukcesie, gdyż wiedziała, że czeka ją jeszcze druga część zadania. Umiejętnie otworzyła zamek w drzwiach z pomocą wsuwki do włosów znalezionej w rzeczach poprzednich właścicieli domu. W domu znalazła również trochę pieniędzy i postanowiła, że tym razem zapłaci za swoje zakupy.Weszła do środka. Jeszcze nigdy tu nie była, więc zastanawiała się gdzie co może leżeć. Szybko jednak zlokalizowała część w sklepu, w której znajdowały się ubrania. Szybko zaczęła pakować je do torby. Potem buty, a na koniec znalazła kosmetyki. Aby wziąć środki czystości musiała udać się do innego sklepu. Rzuciła na ladę plik banknotów po czym wybiegła ze sklepu i weszła do następnego szybko zabierając środki sprzątające. Poszło dość łatwo. Ponownie zostawiła pieniądze na ladzie i wyszła ze sklepu. Usłyszała wtedy jakiś gwar. Zobaczyła w wizji ludzi zbliżających się do miejsca, w którym stała. Chciała uciekać, ale nie wiedziała którędy. Ze wszystkich stron słyszała jakieś odgłosy.
- Mam tylko jedno wyjście - powiedziała i ruszyła wprost na tumult ludzi. Po paru minutach natknęła się na małą grupkę przechodniów.
- To będzie test ostateczny - mruknęła i zbliżyła się do ludzi. O dziwo nie było to takie trudne jak się spodziewała. Oddychała starając się nie widzieć w tych istotach jedzenia tylko normalnych ludzi.
- Dziecko nie powinno cię tu być to jest zbyt niebezpieczne - powiedziała do Alice jakaś kobieta. "Co teraz?" Dziewczyna zaczęła panikować. W końcu uznała, że najlepiej skłamać.
- Wracam od koleżanki. Natknęłam się na to przypadkiem. - wyjaśniła. Powiedziała o jakiejś koleżance aby torba, którą niosła nie wzbudzała podejrzeń.Chwilę później zjawił się ochroniarz.
- Co państwo tu robią? - zapytał.
- Znaleźliśmy się tu przypadkiem. Każdy z nas wraca ze swojego kierunku szanowny panie. - odpowiedziała mu kobieta, która wcześniej pytała Alice co ona tu robi.
- Rozumiem droga pani. Rozumiem. Proszę tylko, abyście wszyscy wracali do swoich domów i byli ostrożni. Kilka przecznic stąd ktoś włamał się do dwóch sklepów i to w ekspresowym tempie. - tłumaczył ochroniarz.
- Ależ ja wiem co tu się stało i właśnie dlatego zabieram moja rodzinę do domu, więc proszę zejść mi z drogi.- strażnik doszedł do wniosku, że nie ma co się kłócić z tą kobietą, więc po prostu ją przepuścił. Alice, by nie wzbudzać podejrzeń poszła za nimi.
- Wracaj do domu dziecko - poprosiła kobieta zwracając się do wampirzycy.
- Dobrze proszę pani.
- A tak właściwie to jak masz na imię?
- Alice. Alice Brendon.
- Imię równie śliczne jak jego właścicielka. Ale idź już. Tu jest niebezpiecznie.
*
Alice sama nie wiedziała jak właściwie dotarła do domu. Była zbyt podekscytowana. Wyprawa wyszła o wiele lepiej niż się spodziewała. Nie dość, że zrobiła wszystko co zaplanowała na ten wieczór to jeszcze zrobiła to co zaplanowała dopiero za kilka tygodni lub miesięcy!
- Rozmawiałam z ludźmi i nie zrobiłam im krzywdy! Nie ujawniłam się! - euforia nie mogła jej opuścić. Wiedziała, że zrobiła bardzo duży krok w swoim życie, ale wiedziała też, że na niego zapracowała. Nic nie mogło zmącić teraz jej szczęścia.
*****************
Nareszcie. Moi kochani bardzo Was przepraszam! Wiem, że ostatni raz pisałam prawie tydzień temu, ale niestety szkoła nie pozwalała mi dodać tego rozdziału wcześniej. Sprawdziany, kartkówki i prace domowe. Po prostu istna harówka. Mam jednak nadzieję, że mnie rozumiecie i mi wybaczycie, Aby Was do tego zmotywować rozdział jest dłuższy niż ostatnie kilka. Czytajcie i komentujcie, a ja jeszcze raz Was przepraszam. ~~ Tini.
Kochana nawet nie wiesz jak długo ja czekałam na ten rozdział. Już miałam zamiar Cię ukatrupić, ale wtedy byś nic nie napisała :D. W każdym razie rozdział genialny. Jak go czytałam to praktycznie obdarłam z nerwów róg mojego biurka. Pisz dalej. Mam nadzieję, że na kolejny rozdział nie będziemy tyle czekać.
OdpowiedzUsuńP.S. I wybaczam Ci to, że tak długo nie pisałaś bo wiem jak się czujesz ;).
Super. Z resztą tak jak każdy:)
OdpowiedzUsuń