środa, 23 kwietnia 2014

Rozdział 8 : Nieproszeni goście

Od czasu, gdy Alice zamieszkała w Alabamie minęło trzy tygodnie. Przez cały ten czas wampirzyca była bardzo zadowolona z tego co udało jej się osiągnąć. Jakby nie było uniknęła kłopotów i rozwiązała choć część swoich problemów. Dręczyły ją jednak pytania, które zadawała sobie od czasu przemiany. Jak to się stało, że jest wampirem? Jak znalazła się na tamtej łące? Kim Jest John? Czy została zmieniona w wampira czy też taka się już urodziła? Zastanawiała się też co będzie dalej. W tym dużym domu doskwierała jej samotność. Nie mogła zbliżać się do ludzi bo było to niebezpieczne zarówno dla nich jak i dla niej. Denerwowało ją to, że ciągle mówiła tylko sama do siebie. Nie wiedziała co robić, więc przez większość czasu po prostu starała się o tym nie myśleć. Tutaj było to o wiele prostsze niż w jaskini. Tu mogła czytać książki, przeglądać gazety, czy chociażby sprzątać dom i ogród. Musiała przyznać, że w tym domu dobrze jej się żyło. Na polowania wychodziła raczej w dzień (teraz nie musiała już się domyślać pory dnia, gdyż posiadała zegarek) bo wtedy było więcej zwierząt. Na wyprawy w ogóle nie musiała chodzić, gdyż wszystko co potrzebne miała tu. Był spory zapas ubrań, kosmetyków i środków do sprzątania.Wiedziała jednak, że kiedyś będzie musiała zaryzykować i wyjść na miasto. Na razie nie przejmowała się tym jednak. Jej kolejne kłopoty zaczęły się dopiero miesiąc po przeprowadzce.

*

Alice sprzątała właśnie największą sypialnie kiedy nagle usłyszała jakiś warkot. Nie bardzo wiedziała co to jest. Nie podobało jej się to. Czuła, że nie będzie z tego  nic dobrego. Z każdą sekundą hałas narastał, a wampirzyca była coraz bardziej przerażona. Nie wiedziała co ma robić. Myślała, że gorzej już być nie może kiedy nagle zaczęła czuć jakiś zapach... Nie był on odrzucający. Wręcz przeciwnie... słodki i jakby znajomy... lecz trochę inny... Nie mogła sobie przypomnieć skąd zna ten zapach tak ją on oszałamiał... Dopiero po kilku minutach kiedy palenie w gardle stało się nie znośne zaczęła sobie przypominać. Ciemny sklep, naszyjnik, porzucona torba i strażnik... Z przestrachem uświadomiła sobie, że słyszy nadchodzących ludzi... Słyszy ich serca... Ile ich jest? Zdenerwowana stara się policzyć. Trzy. Tak chyba trzy. Oznacza to, że do jej domu zmierza trzech ludzi...Nie była w stanie zastanowić się co dalej. Dławiła się strachem i pragnieniem w gardle. Czasu było coraz mniej. "Co teraz?" rozmyślała gorączkowo. " Co teraz?" Strach przerodził się w panikę. Zaczęła krążyć po pokoju. Wstrzymała oddech lecz i tak paliło ją w gardle od samego bicia serc w ciepłokrwistych istotach... 

*

W końcu pod dom podjechała samochód. Wysiadł z niego dorosły mężczyzna, kobieta mniej więcej w jego wieku i chłopak, który miał może szesnaście lat. Skierowali się ku domowi. 
- Zobacz Elizo ogród zachował się w czystości przez cały czas kiedy nas nie było! - rzekł mężczyzna z podziwem do swojej żony.
- Chyba masz rację Chris - przyznała Elizabeth. - Co o tym myślisz Scott?- kobieta zwróciła się do syna. Ten jednak tylko wzruszył ramionami po czym wszyscy troje skierowali się ku domowi nie spodziewając się, że ktoś tam jest. Ogród był jedyną rzeczą dzięki, której można było się domyślić iż ktoś zajmował się domem, gdyż Alice w panice pozamykała wszystkie okna i drzwi mając nadzieję, że to odstraszy nieproszonych gości. Jednak Christopher, Elizabeth i Scott nie przejęli się tym gdyż był to ich dom, a jako, że wyjechali stąd ponad miesiąc temu byli pewni, że wszystko będzie zamknięte. 

*
Alice usłyszała szczęk zamka w drzwiach. Jej ostatnie nadzieje rozprysły się na kawałki. Nie wiedziała co robić. Rodzina weszła do domu rozmawiając o wym co zjeść na obiad. Kiedy jednak zobaczyli Alice stojącą pośrodku ich salonu stanęli jak wryci. Nikt nie wiedział co powiedzieć. Wampirzyca zaciskała zęby próbując nie rzucić się na nich. Wiedziała, że długo tak nie wytrzyma. Nie miała jednak gdzie i nawet którędy uciec. Pierwszy odezwał się Pan Christopher.
- Co tu robisz? - zapytał siląc się na spokojny głos. 
- Mieszkam tu - odpowiedziała spokojnie Alice korzystając z tego, że nabrała wcześniej dość powietrza w płuca by móc przemówić. 
- Mieszka tu! - oburzyła się Elizabeth - to jest nasz dom! Więc się stąd wynoś!
- Mamo spokojnie. Załatwmy to jakoś pokojowo - odezwał się Scott najwyraźniej zauroczony wyglądem dziewczyny. 
- Ty już lepiej nie próbuj jej podrywać! - skarcił syna Chris zasłaniając sobą żonę gdyż wampirzyca powoli traciła nad sobą panowanie i uginała kolana do skoku. Eliza nie przestraszyła się jednak. 
- Daj spokój! Co ona może mi zrobić? Ma góra dziewiętnaście lat i jest mojego wzrostu.
- Lepiej chuchać na zimne- zaprotestował Christopher. Para zaczęła się sprzeczać, więc Scott korzystając z nieuwagi rodziców zbliżył się do Alice. 
- Cześć. Jestem Scott. A ty jak masz na imię ślicznotko? - zapytał dotykając policzka dziewczyny. Nie dowiedział się jednak tego gdyż wtedy wampirzyca straciła nad sobą kontrolę. Chris i Eliza nawet nie zauważyli kiedy ich syn padł martwy na ziemię. Kilka sekund później oni również padli. Natomiast sama Alice wpatrywała się przerażona w to co sama zrobiła. 

********************

Więc tak w tym rozdziale wyjaśnia się do kogo należy dom, do którego wprowadza się Alice w rozdziale 7. Mam nadzieję, że będzie Wam się podobać. Czytajcie i komentujcie, a jeśli macie jakieś pytania to zapraszam na "Pytania do Tini".

1 komentarz:

  1. Mmm. Widzę, że lubisz zostawiać tajemnicze zakończenia. To właśnie lubię. Pozdrawiam. Viola.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania :)