piątek, 4 kwietnia 2014
Rozdział 2 : Znalezieni
Mary leżała na ziemi zwijając się i krzycząc z bólu. Obok niej siedział John gryząc z nerwów własną pięść. Od dwóch dni znosił agonię dziewczyny i nie mógł już dłużej tego wytrzymać. Nie potrafił znieść jej cierpień. Głaskał ją po głowie starając się uspokoić, a jakby tego było mało musiał bacznie wyglądać przybycia Jamesa. Był pewny, że tropiciel nie odpuści. Wiedział jednak, iż jest już za późno, przemiana Mary dobiegała końca. Najdalej za dwanaście godzin będzie wampirem, a wtedy przestanie być pokusą dla Jamesa i każdego innego nieśmiertelnego, który nie potrafi opanować pragnienia. "Będziemy mogli żyć razem już na zawsze. To będzie dla niej miła odmiana bo w końcu połowę swojego życia spędziła sama w Ośrodku psychiatrycznym, gdyż miała jakieś przeczucia. Może będzie miała jakiś specjalny dar? To mogło by być przydatne. Szkoda tylko, że musi najpierw tyle wycierpieć." - pomyślał Wolf. Zza chmur wyjrzało słońce rzucając promienie na dwójkę towarzyszy przez co skóra Johna zalśniła jak diamenty. Skóra Mary też się lekko zaiskrzyła co bardzo ucieszyło wampira, gdyż oznaczało to iż koniec przemiany zbliżał się wielkimi krokami.
- Już niedługo maleńka. Trzymaj się. - powiedział pocieszającym tonem głaszcząc dziewczynę po włosach. Ta jednak odpowiedziała tylko agonalnym wrzaskiem. Wolf nie przejął się tym jednak. Prawie nic nie mogło zakłócić jego szczęścia. Prawie, ponieważ obawiał, że gdy James zorientuje się, że zdobycz, na którą poluję jest nieśmiertelna w gniewie zabije albo ją albo samego Johna. Starał się on jednak o tym nie myśleć i pocieszać się myślą, że jakby tropiciel rzeczywiście ich dopadł będzie można z nim walczyć. Ochroni siebie i Mary choćby miał przesunąć góry. Nic nie zakłóci ich szczęścia.
*
James biegał wokół ośrodka jak szalony. Nie wiedział co robić. " Że też dałem się tak głupio wrobić!" - pomyślał ze złością. Był na siebie wściekły, że nie zorientował się iż ten stary wampir musiał wymyślić jakiś podstęp by chronić dziewczynę. Tę dziewczynie o nieziemsko pachnącej krwi... Uch, jak pragnienie paliło go w gardle... Jak bardzo chciał je ugasić krwią Brendon... Jednak jak ją znaleźć? Szukał już od dwóch dni i nie mógł złapać tropu. Co jeszcze może zrobić?
- Hej co ty tu robisz?! - tropiciel usłyszał nagle za sobą jakiś męski głos. Odwrócił się. - Kręcisz się tu od kilku dni! Czego chcesz?! - " A może on mi pomoże?" zastanowił się James.
- Gdzie jest niejaki John Wolf i wasza podopieczna Mary Brendon?! - wydarł się .
- Nic Ci do tego! A teraz wynocha stąd zanim wezwę policję! - krzyknął człowiek. "Może jak opanuje pragnienie będę mógł się bardziej skupić" pomyślał tropiciel, po czym zwrócił się do swojego rozmówcy.
- Nie zdążysz jej wezwać! - to powiedziawszy rzucił się na mężczyznę zatapiając zęby w jego szyi... Gdy skończył poczuł wielką ulgę. Rzeczywiście lepiej było myśleć, gdy gardło nie paliło żywym ogniem. "Najpierw muszę ukryć dowody jeszcze brakuje by Volturi złożyli mi wizytę" postanowił i ukrył ciało swojej ofiary za budynkiem szpitala. Wtedy jednak coś poczuł... wampira i człowieka... Oba zapachy były mu znane. "A więc uciekli przez góry dlatego trudno ich było znaleźć w tej mieszaninie ludzkich zapachów... Bardzo sprytne Wolf. Ale zaraz, zaraz... ten trop musi gdzieś prowadzić... Nawet jeśli nie są w górach to tam też może być jakiś trop...". Nie myśląc dłużej pobiegł w kierunku gór. Im dłużej biegł tym zapach stawał się mocniejszy. Nagle usłyszał czyjś wrzask... Uśmiechnął się pod nosem i pobiegł w tamtą stronę...Coś go jednak niepokoiło. Im dalej biegł tym mocniejszy stawał się zapach Johna lecz zapach Mary ginął z każdym jego krokiem, pojawiał się jednak inny... wampirzy... James zatrzymał się tak gwałtownie, że aż zarył butami ziemię. " To nie możliwe..." pomyślał. " On nie mógł tego zrobić po prostu nie mógł". Próbował przekonać samego siebie, że jego podejrzenia są śmiechu warte. Lecz nie było to proste. Zbyt wiele wskazywało na to iż ma on rację. Krzyki, zanikający zapach człowieka i pojawiający się trop wampira. Nie chciał jednak dopuścić do siebie myśli, że ktoś mógł pokrzyżować jego plany. Był tylko jeden sposób by się przekonać co jest grane. Musiał pójść śladem Wolfa i sprawdzić czy jego podejrzenia są słuszne czy nie. Nie zastanawiając się dalej ruszył w dalszy pościg.
*
John nasłuchiwał ze wszystkich stron. Czuł znajomy zapach i znajome kroki. Wiedział już, że niebezpieczeństwo zbliża się z każdą sekundą. " Spokojnie " powtarzał sobie. " Przecież go pokonasz ochronisz siebie i Mary. A co jeśli nie...?" Zdawał sobie sprawę i z takiej opcji. Jego ukochana na pewno przeżyje bo nie można jej już zabić jak człowieka, ale nie można jeszcze zabić jak wampira. "Ale mnie można..." Czasu było coraz mniej. Musi zostawić na wszelki wypadek coś by Mary wiedziała co jest grane. Być może po przemianie będzie zdezorientowana i nie będzie wiedziała gdzie jest czy chociażby jak się nazywa.Wyjął z kieszeni kawałek papieru i długopis (zawsze miał to przy sobie, taki był po prostu jego zwyczaj). Nie zastanawiając się zaczął pisać:
Jest rok 1920. Biloxi. Nazywasz się Mary Alice Brendon.Jesteś wampirem.
To znaczy, że jesteś nieśmiertelna. Dbaj o siebie maleńka. Nie ujawniaj swojej
obecności ludziom bo będziesz miała kłopoty.
Twój John
Schował kartkę do kieszeni spodni Mary, która nadal wiła się w agonii. Pocałował ją delikatnie w czoło, po czym wrócił do nasłuchiwania. Kroki były coraz wyraźniejsze. W końcu zza góry wyłoniła się postać jasnowłosego wampira. James omiótł wzrokiem Johna (którego mina nie wyrażała żadnych emocji) i popatrzył na Mary. Jego obojętny wyraz twarzy przerodził się we wściekłość. Szybko się jednak opanował i spojrzał na rywala z pogardą.
- Bardzo sprytne Wolf - powiedział tropiciel z ironią w głosie - ale nie do końca przemyślane.
- Tak uważasz? - zapytał ciemnowłosy wampir udając zaciekawienie - Bo ja uważam, że skoro znalazłeś mnie dopiero teraz, gdy jest już prawie po wszystkim to ten plan jest całkiem udany. Jakby nie było Mary nie jest już dla ciebie pokusą.
- I myślisz, że dzięki temu będziecie mogli sobie spokojnie razem żyć? Naprawdę myślisz, że tak łatwo się poddam?
- Nawet ty nie jesteś w stanie zabić nowo narodzonej wampirzycy nie ponosząc żadnych szkód. Szczególnie, że ja będę jej pomagał.
- A kto powiedział, że ja zabiję nowo narodzoną, co? - James udał zaciekawienie.
- Bo teraz nie zabijesz jej jako człowieka, ani też jako wampira - John udawał spokój, lecz tak naprawdę był przerażony. Wiedział do czego prowadzi ta rozmowa. Jego rywal nie mógł zabić Mary, ale mógł zabić jego.
- Chyba mnie nie zrozumiałeś Wolf - zaśmiał się tropiciel - nie zabiję jej, ale to nie znaczy, że i ty przeżyjesz. Bo widzisz, gdy postanowiłem zapolować na tę małą miało być to zwykłe polowanie. Jednak kiedy odkryłem iż będziesz ją chronił to polowanie przerodziło się w cudowną zabawę. No bo przecież nie ma to jak polowanie z odrobiną rozrywki. Najpierw granie z tobą w kotka i myszkę, a potem albo zabiłbym ją, a ciebie jak próbował byś ją pomścić, albo najpierw wygrał bym pojedynek z tobą i dopiero bym się pożywił.
- Nie przyszło ci jednak do głowy, że będę ja chronił w inny sposób - rzekł chłodno John.
- Nie sądziłem, że będziesz na tyle silny. - przyznał James. - niby pracujesz z ludźmi maskując się szkłami kontaktowymi, ale nie sądziłem iż dasz radę oprzeć się zapachowi jej krwi. Nawet biorąc pod uwagę to co do niej czujesz...
- Więc twój plan też ma kilka wad i to jak widać dość sporych.
- Być może ale to nie oznacza, że nie będę miał zabawy. W końcu mogę zrealizować choć część mojego planu...
- A można wiedzieć jaką część? - zapytał John udając zaciekawienie choć tak naprawdę znał już odpowiedź na swoje pytanie. "Weź się w garść przecież to nie oznacza końca możesz go pokonać" skarcił w myślach samego siebie.
- Nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię Wolf - zadrwił tropiciel - nawet ty nie jesteś aż tak głupi by nie zrozumieć tego, że zamierzam cię zabić.
- Milo z twojej strony, że mnie o tym informujesz, więc ja też ci coś powiem - tu zrobił krótką pauzę by słowa, które zamierza powiedzieć dotarły do jego przeciwnika - Nie. Zamierzam. Dać. Ci. Się. Zabić. - James miał już tego dosyć. Ta dyskusja go zmęczyła, a wrzaski dziewczyny leżącej kilka kroków od niego w niczym nie pomagały. Nie odpowiedział na stwierdzenie Johna tylko rzucił się na niego. Ten był jednak na to przygotowany. Ugiął nogi i odepchnął atak. Odrzucił tropiciela do tyłu. Wylądował on kilka metrów dalej używając paznokci jako hamulców. Podniósł głowę i spojrzał na rywala z wściekłością.
- Pożałujesz tego Wolf - syknął, po czym znów zaatakował. Lecz i tym razem Johnowi udało się odepchnąć atak. Zanim James zdążył się podnieść ciemnowłosy wampir rzucił się na niego wgniatając go w ziemię. Zacisnął ręce na jego szyi. Tropiciel nie dał jednak za wygraną. Zrzucił z siebie przeciwnika i odrzucił nim do tyłu. Wydawało by się, że mimo to John ma dużą przewagę lecz James był szybszy. Rzucił się na niego zanim ten podniósł choćby głowę. Jasnowłosy unieruchomił go, wgryzł mu się w kark, po czym szarpnął mocno. Na tym jednak nie poprzestał. Zaczął dalej rozczłonkowywać bezgłowy korpus. Kiedy skończył wyjął z kieszeni zapalniczkę i podpalił szczątki swojego rywala i zaśmiał się szyderczo.
- I co Wolf? Nie mówiłem, że cię pokonam? - patrzył jeszcze przez chwilę na płomienie, a potem zwrócił swój wzrok na Mary, która nadal przemieniała się w wampira.
- No cóż mała dzisiaj masz szczęście. Twój John jednak zrobił coś porządnie. - to powiedziawszy odszedł zostawiając Mary samą.
*******************
I jest kolejna. Tym razem dłuższa niż ostatnio. Mam nadzieję, że będzie Wam się podobać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ależ interesujący ciąg dalszy czekam na dalszy kawałęk gdyż nie mogę od tego oderwać oczu......wspaniałe dzieło sztuki :D
OdpowiedzUsuńNaprawdę super. Jeszcze ciekawszy niż pierwszy. I masz pisać następny bo nie dam ci spokoju w szkole :D
OdpowiedzUsuńJeszcze lepszy niż poprzedni. Pisz dalej.
OdpowiedzUsuń