Poczułam zapach człowieka w kuchni. Bella.
- Chodź - powiedziałam do Jaspera jednak on nie był pewien.
- Alice... - zaczął. - Ja nie jestem pewien czy sobie poradzę.
- Wierzę w ciebie.
- Ale ja w siebie nie wierzę.
- To uwierz. Będziesz się trzymał z daleka. Nic się nie stanie.
Jasper nie wyglądał na przekonanego, ale zszedł ze mną na dół.
- Bella! - ucieszyłam się. Podeszłam do dziewczyny i uściskałam ją jak starą znajomą. - Rzeczywiście nieziemsko pachniesz.
- Alice - skarciła mnie Esme.
- Alice już znasz - rzekł Edward. - A to mój brat Jasper - Ed wskazał na mojego ukochanego. Ten skinął tylko głową. Widziałam, że się męczy więc wyszliśmy.
- No i co? - Nie było źle - powiedziałam.
- Jakoś nie mam takiego nastawienia na życia jak ty - odrzekł.
- Daj spokój skarbie - pocałowałam go lekko w usta, ale on przyciągnął mnie bliżej siebie by przedłużyć pocałunek.
- Kocurze jeden - skwitowałam. - Wiesz, że dzisiaj będzie burza?
- To może mecz?! - zawołał Emmett.
- Nie podsłuchuj! - krzyknęłam.
- Nie martw się jak się mizialiście to akurat rzygałem - odparł.
- Ha, ha, ha bardzo śmieszne - krzyknęłam.
- Dzieciaki uspokójcie się! - zawołała Esme.
- Idę powiedzieć Edwardowi i Belli o meczu. Może będą mieli ochotę grać - powiedziałam do Jaspera i pobiegłam do pokoju mojego brata. Zobaczyłam, że Jazz idzie za mną. Zapukałam do drzwi.
- Proszę - rzekł Edward.
Weszłam do pokoju.
- Hej mam propozycję - powiedziałam nie zwracając uwagi na pozycję w jakiej znajdowała się ta dwójka. - Przewidziałam, że dzisiaj będzie burza, więc Emmett rzucił hasło mecz. Zagrałbyś? Będzie fajnie. No i Julie już pewnie będzie.
- Julie? - zdziwiła się Bella.
- Moja przyjaciółka - odparłam. Nie miałam ochoty tłumaczyć nawet jej tego kim dokładniej była Julie.
- Co ty na to Bello? - zapytał Edward swojej ukochanej.
- Wampiry grają w baseball? - zdziwiła się.
- Tylko w burze - odparłam.
- Czemu nie - odrzekła dziewczyna. - Będę potrzebować parasola?
- Nie deszcz będzie tylko w mieście - rzekłam.
- W takim razie widzimy się na boisku - Edward delikatnie mówiąc chciał pozbyć się nas z pokoju.
- Okey - zgodziłam się i wyszliśmy z Jasperem.
*
- Alice! - zawołała Julie przytulając mnie mocno.
- Julie! - ja również ja uściskałam.
- Kochana lata cię nie widziałam.
- Prawie siedemdziesiąt lat - zauważyłam.
- Obiecuję, że teraz wszystko nadrobimy, ale obiecuję też, że nie będę wyjeżdżać tak daleko i na tak długo - powiedziała Julie.
- Słuchaj, gramy dziś mecz. Zagrasz? - spytałam.
- No jasne - odparła z chęcią. - Ale teraz opowiadaj co u was?
Opowiedziałam jej wszystko po kolei. O nowym życiu, o Belli i w ogóle co się działo. Julie też się jakoś trzymała. O Sharon nie wspominałyśmy.
Wieczorem poszłyśmy na polanę na, której zawsze graliśmy mecz. Kiedy zjawili się Edward i Bella podeszłyśmy do nich.
- Cześć Bello - powiedziałam. - To moja przyjaciółka Julie Morgan.
- Bella Swan - przedstawiła się dziewczyna.
- Miło poznać - rzekła Julie.
*
Ten zapach. Spojrzałam na Julie. To ten drań. Jasper zaczął majstrować przy emocjach żebym się uspokoiła. Nie protestowałam. Wiedziałam, że inaczej rzuciłabym się Jamesowi i Victorii do gardeł. I wtedy się zjawili. Był z nimi jeszcze jeden mężczyzna. Jak ja mogłam się nie zorientować, że to oni?! Jak mogłam?! Miałam ochotę rozszarpać tę dwójkę. Nie rozpoznali nas. Albo nie chcieli rozpoznać.
*
- Idę z wami - rzekła Julie kiedy Esme poszła na górę z Bellą.
- To zbyt niebezpieczne - rzekł Carlisle.
- On zabił Johna i Sharon ja muszę coś z tym zrobić! - krzyknęła.
- Co? - zapytała Bella zjawiając się na dole.
- Opowiem ci w samochodzie - powiedziałam. - Julie idź z chłopakami - rzuciłam i wsiadłam do samochodu z Bellą i Jasperem. Tam opowiedziałam Belli wszystko od początku do końca. Nie wiedziałam, że będzie mnie to tyle kosztować. Miałam nadzieję, że oni zabiją Jamesa. Żałowałam, że nie mogę do nich dołączyć.
**************************************
Dam-dam! No kochani. Udało się. Jak widzicie zmieniłam troszkę fabułę "Zmierzchu". Mam nadzieję, że będzie Wam się podobać. Niektóre fragmenty omijałam bo nie chciałam powtarzać tych fragmentów, które wszyscy dobrze już znamy. No cóż. Pozdrawiam. ~Dorcas
Przepraszam kochana za to opóźnienie, ale byłam strasznie zajęta.
OdpowiedzUsuńRozdział bardzo mi się podoba i czekam na nexta. Dziś krócej niż zwykle, bo mam tutaj takiego jednego natręta..
Życzę weny i czekam na nexta :*
Dziękuję :D
UsuńHejo! :3
OdpowiedzUsuńW sumie to nawet dobrze, że ominęłaś te fragmenty ze "Zmierzchu". Po co to pisać, skoro już wiemy? xD
Ale ta zmiana bardzo mi się spodobała. Nawet zapomniałam, że to James zabił Johna, ale że Sharon?... Hm. Pewnie o tym też zapomniałam xD Ale bardzo jestem ciekawa, jak opiszesz tą całą pogoń. Może by tak troszeczkę pozimnieć...? Nie obraziłabym się :D
Cieszę się bardzo, że Julie na nowo zawitała w opowiadaniu. Szczerze mówiąc, to trochę się za nią stęskniłam :3 Cieszę się, że jest już z nią lepiej po śmierci Sharon (:
To ja kochana czekam na nn! Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
PS Może jeszcze dzisiaj przeczytam kilka rozdziałów o Syriuszu i Dorcas ^.^ Wiesz... Jutro mam test z chemii i muszę się jeszcze nauczyć na biologię i historię :/
madziula0909
Dziękuję :D
UsuńŚwietny rozdział-nic dodać nic ująć. Czekam na nexta :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Rose :)
Dziękuję :D
OdpowiedzUsuń