piątek, 20 marca 2015

Rozdział 77 : "Starzy znajomi odwiedzają"

Siedziałam w klasie umierając z nudów. Nie starałam się nawet słuchać. Wolałam nie zaglądać w przyszłość Edwarda bo wiedziałam, że jak mnie na tym złapie to się wścieknie. Nie żebym się go bała. W końcu znalazłam sobie jednak zajęcie. Patrzyłam na nauczyciela trygonometrii i zastanawiałam się jakby wyglądał w różowych włosach i kolorowych spodniach klauna. Może do tego jeszcze czerwony kubrak... Prawie wybuchłam śmiechem. Dobrze, że kolejna lekcja to biologia, którą mogłam sobie odpuścić. Właściwie to musiałam, gdyż dziś (tak jak przewidziałam) będzie badana grupa krwi. Lepiej więc żeby mnie tam nie było. Reszta też miała ominąć dzisiejsze lekcje biologii.
Kiedy zadzwonił dzwonek poczułam przypływ euforii. W końcu koniec tej tortury. Po za tym Jasper też miał teraz biologię, więc obije mieliśmy wolne. Pomyśleliśmy, że możemy spędzić ten czas razem.
Wyszłam z klasy i ruszyłam w stronę parkingu. Jazz już stał przy samochodzie. Uśmiechnęłam się do niego.
- Cześć piękna - powiedział.
- Cześć - odparłam.
- Co będziemy robić? - zapytał.
- Może przejdziemy się na spacer gdzieś tutaj - zaproponowałam.
- Dla ciebie wszystko kochanie - rzekł.
Zaśmiałam się i chwyciłam jego dłoń. Ruszyliśmy spacerkiem w stronę małego lasu. Szliśmy w milczeniu, które nie przeszkadzało nam jednak. Potrafiliśmy porozumiewać się bez słów. Zatrzymaliśmy się na pod jakimś drzewem. Jasper spojrzał na mnie czule i ujmując moją twarz w swoje dłonie pocałował mnie. Złapałam go za szyję i przyciągnęłam bliżej siebie. Zawsze w takich chwilach zapominałam o Bożym świecie.
- Kocham cię księżniczko - szepnął Jasper.
- Ja też cię kocham - powiedziałam.
Po tych słowach znów złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Wtuliłam się w mojego ukochanego. Nie potrzebowaliśmy oddechu więc nie odrywaliśmy się od siebie. Ostatnio tak rzadko mieliśmy okazje pobyć sam na sam. Dlatego teraz cieszyliśmy się tą chwilą.
- Witamy nasze gołąbeczki - usłyszeliśmy obok siebie głos. Obydwoje aż podskoczyliśmy. Obok nas stali Peter i Charlotte.
- Napadliby was, a wy byście nie zauważyli - zaśmiała się Charlotte.
- Jakbym słyszał Emmetta i Rosalie - powiedział Jasper po czym wszyscy czworo wybuchliśmy śmiechem. Uściskaliśmy naszych gości.
- Co wy tu robicie? - zapytałam.
- No coś takiego! - zawołała Charlotte. - Nasza Alice czegoś nie wie.
- No właśnie! - zawołałam.  Nie planowaliście tego.
- No taka spontaniczna decyzja - wyjaśnił Peter.
- Nie lubię być niepoinformowana - zaczęłam narzekać. Zrobiłam obrażoną minę.
- Nie marudź mała - rzekł Jasper.
- Carlisle i Esme wiedzę, że tu jesteście? - zmieniłam temat.
- Nie - odrzekł Peter. - Pomyśleliśmy, że najpierw odwiedzimy was.
- W takim razie może darujemy sobie te dwie lekcje co zostały i pójdziemy gdzieś - zaproponował Jazz. Wszyscy przyjęliśmy to z ochotą.
Spacerowaliśmy po lesie. Peter i Charlotte woleli trzymać się z daleka od ludzi.
- To co u was? - zapytałam.
- W sumie to nic ciekawego - odparł Peter. - Podróżowaliśmy trochę po Europie. Zwiedziliśmy Włochy, Francję, Hiszpanię. Nawet nie wiecie jak tam jest pięknie. Skoro nawet my byliśmy tym zachwyceni. A jak wiecie zwiedziliśmy już sporo państw.
- Mnie najbardziej podobała się Hiszpania - powiedziała Charlotte. - Byliśmy w Barcelonie! Boże Alice nawet sobie nie wyobrażasz jakie to cudne miejsce.
- My byliśmy kiedyś w Rio de Janeiro - wtrącił Jasper. - Na miesiącu miodowym.
- I jak tam jest? - zapytała Charlotte.
- Cudownie - powiedziałam.
- Ale mówcie lepiej co u was? - rzekł Peter.
Nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałam Na wyświetlacz. Edward.
- Tak? - zapytałam do słuchawki.
- Alice wiem, że ty i Jasper jesteście teraz z Peterem i Charlotte, ale czy mogłabyś proszę podejść do szkoły i zgarnąć auto Belli pod jej dom? Zemdlała na biologii i podrzuciłem ją do domu naszym autem więc sama rozumiesz... - powiedział.
- Jasne - odparłam. - Zaraz się tym zajmę.
- Dzięki.
- Wisisz mi przysługę.
- No to po mnie.
- Nie martw się. Widziałam co postanowiłeś. Więc będę cię o to wypytywać, a ty grzecznie odpowiesz.
- Nie możesz mnie po prostu zamordować? - jęknął.
- Nie - odparłam i rozłączyłam się.
- O co chodzi? - zapytał Jazz.
- Słuchajcie przepraszam was, ale muszę coś załatwić - rzekłam. - Nie długo do was wrócę.
- Jasne - Jasper pocałował mnie delikatnie w usta, a ja pobiegłam w stronę szkoły.
Już on mi się nie wywinie. Będę go męczyć dopóki nie opowie mi wszystkiego.Podbiegłam do samochodu Belli. Udało mi się tam włamać. Kluczyki były w stacyjce. Odpaliłam auto i ruszyłam do domu Swanów. Nie mogłam rozwinąć zbyt dużej prędkości, więc trochę się wlokłam. W końcu udało mi się tam dojechać. Odstawiłam furgonetkę. Kusiło mnie żeby aby wejść do środka i przywitać się z Bellą, ale wiedziałam, że Edward by mnie zabił. Dlatego też po prostu odstawiłam auto i ruszyłam z powrotem do domu. Chciałam spędzić jeszcze trochę czasu z Peterem i Charlotte. Dawno ich nie widziała, a po za tym wiedziała, ile oni znaczą dla Jaspera. Wróciłam piechotą. Nie zajęło mi to wiele czasu. Nim się obejrzałam byłam już przed drzwiami.
- Hej, hej, hej! - zawołałam. - Już jestem - "zobaczyłam", że Edward chce uciekać. - Nie tak prędko mój drogi! - krzyknęłam. Mój brat jęknął.
- Takie małe, a tak potrafi człowieka wkurzyć - warknął.
- A teraz opowiadaj wszystko po kolei - zażądałam.
Westchnął, ale opowiedział mi jak Bella zemdlała na lekcji biologi, jak on pomógł jej zwolnić się z reszty lekcji, jak odwiózł ją do domu i proponując przyjaźń zaproponował wspólny wyjazd do Seatle.
- Czemu nie zaprosiłeś jej na bal? - zapytałam.
- Bo powiedziała, że odmówiła tym chłopakom, ponieważ nie chciała iść na bal - odparł. - Dlatego też zaproponowałem jej żebyśmy pojechali razem do Seatle.
- Kiedy jedziecie? - drążyłam.
- W sobotę, w dzień balu - odrzekł.
- Czemu nie w tą? - zdziwiłam się.
- Bo w tą ona jedzie ze znajomymi nad morze.
- To czemu nie pojedziesz z nimi?
- Bo oni jadą do La Push.
- No tak. To wszystko zmienia - stwierdziłam.
- Alice!- usłyszałam głos Jaspera, który właśnie wszedł do domu razem z Peterem i Charlotte. - Chodź do nas - poprosił mój ukochany.
- Nareszcie - ucieszył się Edward. Pokazałam mu język i poszłam do Jazza i naszych znajomych.

*

Minęło kilka dni. Nie musieliśmy, a właściwie nie mogliśmy chodzić do szkoły bo było bardzo słonecznie. Ja spędzałam czas z Jasperem, Peterem i Charlotte. Edward ukrywał się w lesie przy szkole i obserwował Bellę. Podczas tych kilku dni zorientowałam się, że Bella zaczyna coś podejrzewać. Wkrótce okazało się, że miałam rację. Po incydencie w Port Angeles kiedy to Edward uratował Bellę przed porwaniem okazało się, że w La Push Isabella usłyszała legendy dzięki którym odkryła kim jesteśmy. Rosalie się wściekła. Ja się jednak ucieszyłam. Skoro nie próbował kłamstwem zaprzeczyć to znaczy, że mu na niej zależy. Obiecał jej nawet, że w sobotę (która zbliżała się wielkimi krokami) pokaże jej jak wygląda w słońcu. 
W piątek mieliśmy z Edwardem zerwać się z dwóch ostatnich lekcji i pójść na polowanie. Edziowi było lepiej się kontrolować gdy był najedzony. Tak, więc pod koniec lunchu (kiedy to Ed znów usiadł z Bellą) podeszłam do nich.
- Cześć - powiedziałam.
- Hej - odparł, po czym zwrócił się do Belli. - Bello poznaj proszę moją siostrę Alice - rzekł i zwrócił się do mnie. - Alice poznaj proszę Bellę.
- Miło cię poznać - odezwałam się. W końcu, dodałam w myślach. - Idziemy? - zwróciłam się do Edwarda.
- Za chwilę - poprosił mój brat.
- Czekam przy samochodzie - powiedziałam. - Do zobaczenia Bello - rzuciłam po czym pobiegłam w stronę parkingu. Stanęłam przy naszym samochodzie i czekałam. W końcu Edward wyszedł ze szkoły.
- Przestań się tak głupio uśmiechać - zawołał.
- A kto mi zabroni? - zapytałam drażniąc się z nim.
- Dobra chodź już lepiej - mruknęłam ciągnąc go do samochodu. Wzniósł oczy ku niebu, ale ruszył za mną.

********************************

No kochani. Udało mi się skleić to w jaki taki rozdział. Mam nadzieję, że będzie Wam się podobał. Pozdrawiam ~Dorcas

6 komentarzy:

  1. Genialny rozdział! Skąd ja to znam-też zawsze czekam kiedy dzwonek zadzwoni a nauczyciele przestaną przynudzać :) O proszę i skąd ja znam Barcelone i Rio de Janeiro...coś mi to przypomina :)
    A ten tekst: "Takie małe, a tak potrafi człowieka wkurzyć"-to chyba o twojej uroczej siostrzyczce hhaha
    A z tym: "Przestań się tak głupio uśmiechać"....-masz ostatnio na ten tekst faze i powtarzasz mi to kilkanaście razy dziennie :D
    Rozdział Świetny jak już mówiłam. Czekam na kolejny...Życzę weny
    Pozdrawiam Rose

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Rose, ja często biorę różne dialogi ze swojego życia. Sceny zresztą też.
      Cieszę się, że Ci się podobało.
      A przestanę mówić żebyś się nie uśmiechała głupio jak przestaniesz snuć te swoje teorie!

      Usuń
  2. Hejo! :3 Ależ oczywiście, że rozdział mi się podobał! A czemu by nie? Jest naprawdę świetny, a ja powiem Ci, że kocham tą historię! *♡* Może jest to spowodowane tym, że tak bardzo uwielbiam Alice i Jaspera jako parę? :*
    Hehe. Nie spodziewałam się, że akurat spotkają Petera i Charlotte. Naprawdę! Zaskoczyłaś mnie kochana! :D
    Ha! I akurat w tym momencie musiał zadzwonić Edward ^.*
    No. Czyli nasza Bella zaczyna się w końcu czegoś domyślać, a raczej już się domyśliła! ;D
    Oj. Wybacz mi, że tak krótko, ale naprawdę mam jeszcze sporo do czytania...
    Czekam na nn! Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam cieplutko i ślę całusy! :***
    madziula0909

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej hej hej! Przepraszam że tak późno, ale miałam trochę na głowie.. Rozdział świetny! Jak ja kocham Alice :D Ona i Edward są tacy prawdziwi xD (chodzi mi oczywiście o kłótnie ;) ) Jestem straasznie podjarana, bo zamówiłam sobie torbę z One Direction ::D I nie mogę się doczekać aż przyjdzie. Życzę weny i czekam ;*

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania :)