piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 75 : Powrót i zdarzenie katastrofalne w skutkach

Przez następne kilka dnia obserwowałam Isabellę Swan.Wyglądała tak jakby kogoś wyczekiwała. Raz z ciekawości zajrzałam do jej przyszłości. Okazało się, że wypatruje Edwarda. Chciała z nim porozmawiać na temat jego zachowania na ostatniej biologii.
No cóż. Na pewno musiała zauważyć, że nie zachowywał się normalnie.
Tęskniłam za Edwardem. Chciałam by do nas wrócił.
Codziennie czekałam na wizję, która oznaczałaby jego powrót. W końcu po tygodniu doczekałam się. 
- Aaaaaaaaaa!!!!!!!!!! - krzyczałam.
- Alice co się stało?! - zapytał przerażony Jasper wpadając do salonu.
- On wraca! Edward wraca! - zawołałam.
- Naprawdę?! - powiedziała Esme.
- Tak! Widziałam jak podejmuje decyzję! Będzie tu jutro wieczorem.
- Na miłość boską przestań się wydzierać! - wtrącił się Emmett.
- A czemu? Kto mi zabroni?
- A ja.
- Już uważaj bo się ciebie posłucham.
- Uważaj bo pozwolę ci jej rozkazywać - dodał Jazz.
- Ha, ha, ha. Tak się was boję, że hej! W razie co Rose mi pomoże. Prawda skarbie?
- Nie lubię sobie niszczyć włosów. Po za tym jestem do stronie Alice.
- Uspokójcie się - poprosiła Esme.

*

- Edward! - krzyknęłam rzucając się bratu na szyję. 
- Alice bo mnie udusisz - zaśmiał się. 
- Wszyscy tak za tobą tęskniliśmy - rzekła Esme przytulając go.
- Mówcie za siebie - zadrwił Emmett. 
Weszliśmy do salonu. 
- To co planujesz synu? - zapytał Carlisle.
Edward wziął głębszy oddech.
- Przemyślałem sobie to wszystko i podjąłem decyzję. Zapoluję. Będę polował tyle ile się da, a potem pójdę do szkoły. Spróbuję zatrzeć pierwsze wrażenie wywarte na Isabelli Swan, a potem będę traktował ją tak samo jak innych uczniów. 
- Jesteś pewien? - doktor przyglądał mu się z troską. 
- Tak. Stuprocentowo pewien - rzekł Edward. 
Szczerze mówiąc trochę bałam się tego powrotu. Starałam się jednak wspierać Edwarda na wszelkie możliwe sposoby. Był spięty, ale starał się to ukrywać. Po lunchu wstaliśmy od stołu.
- Powodzenia - powiedziałam. - Wierzę w ciebie braciszku.
- Spokojnie tym razem nie będziesz musiała wyciągać mnie z sali siłą.
- Ja mówię serio - uderzyłam go w ramię.
- Ja też. A jakby co to skupię się na twoich myślach - rzekł.
- Ja ci dam! Trzymaj mnie z daleka od mojej głowy.
- Jasne jasne. Nie chcę się narazić Jasperowi.
- Muszę iść.
- Ja też.
Dotarłam do klasy hiszpańskiego i usiadłam na krześle. Jak zwykle nie skupiałam się na lekcji. Po ceregielach typu powitanie z nauczycielką i napisanie tematu lekcji uciekłam do przyszłości Edwarda.
Nieźle mu szło. Kontrolował się. Nie planował jej atakować.
- Panno Cullen - usłyszałam głos nauczycielki. - Od jakiegoś czasu kieruję do pani tematu, a pani mnie nie słucha.
Szybko zorientowałam się o czym mówi. Chciała żebym uzupełniła państwa, w których jeszcze mówi się po hiszpańsku.
- Portugalia, Meksyk i Argentyna - wymieniłam.
-Dobrze - kobieta była widocznie zaskoczona moją płynną odpowiedzą w szczególności, że wcześniej jej nie słuchałam. - Proszę słuchać.
Zaglądałam do przyszłości Edwarda tylko sporadycznie, a po lekcji praktycznie wybiegłam z sali.
- I jak? I jak? - zapytałam.
Mój brat wyglądał na zmęczonego.
- Jakoś poszło.
- To znaczy?
- Ona... ona jest strasznie podejrzliwa. Udało mi się opanować. Przedstawiłem się jej i w ogóle, ale ona pytała czemu mnie nie było. Czemu zmienia mi się kolor oczu. A najgorsze jest to, że nie mogę jej przejrzeć.
- Ja to? - Emmett pojawił się obok nas razem z Jasperem i Rosalie. - Ty możesz przejrzeć każdego.
- Jej nie - powiedział chłopak. - Nie mogę czytać jej w myślach.
- CO?! - syknęliśmy wszyscy czworo.
- Dlaczego nic nie powiedziałeś? - zapytałam.
W tym jednak momencie zadzwonił dzwonek. Poszliśmy na ostatnią lekcję. Miałam ją z Edwardem. Był to angielski. Wyrwałam kartkę z zeszytu.

Co to miało znaczyć?! Jak to nie możesz czytać jej w myślach?! Edward przecież to jest niemożliwe! Twój dar nigdy nie zawodził! 

Podałam mu kartkę. Westchnął, ale szybko odpisał.

Nie wiem co to znaczy Alice. Już za pierwszym razem zauważyłem, że nie słyszę jej myśli, ale wtedy silniejsze było pragnienie. Myślałem, że dzisiaj się to jakoś wyjaśni. Dlatego Wam nic nie mówiłem. Ale nic. Kompletna pustka. Nic nie słyszałem. Spróbowałem nawet spojrzeć jej w oczy i nic. Nie wiem dlaczego tak jest.

Myślisz, że to przejdzie?

Nie wiem. 

Może jak będziesz spędzał z nią więcej czasu...

Alice ja nie zamierzam spędzać z nią więcej czasu oszalałaś?! Przecież ja za każdym razem jak się z nią widuję mam problem z opanowaniem się! Będę ukrócać te kontakty do minimum.

Musisz rozwiązać o co chodzi w tym, że nie możesz czytać jej w myślach!

Porozmawiam z Carlisle'em. Może znajdzie się jakieś racjonalne wyjaśnienie.

Jesteś okropnie uparty!

A ty nie rozważna! Chcesz się znowu przeprowadzać. Chcesz żebym zabił tą dziewczynę?!

Nie nie chcę, ale wierzę w Ciebie. Nic jej nie zrobisz.

Pamiętasz pewną lekcję angielskiego wiele lat temu? Pierwszy dzień w szkole w Ottawie. Ja Cię wtedy wspierałem.

Przestań! Ja też Cię wspieram! A zresztą rób co chcesz.

Przepraszam. Nie powinienem do tego wracać. Wiem, że za nią tęsknisz.

Tęsknie i to okropnie, więc nie wracajmy do tego, proszę...

Dobrze. I dziękuję ci za wszystko. Za wszystko.

Nie ma za co. Jesteś moim bratem to jasne, że Ci pomagam.

*


Edward pomimo wszystko nie chciał przyjąć mojej pomocy. Isabellę traktował jak powietrze. Nie był dla niej wrogi, ale też nie był przyjacielski. Starałam się go przekonać, że powinien utrzymywać z nią przyjacielskie stosunki ze względu na jej podejrzliwość. On jednak nie chciał.
Pozostawał również problem czytania w myślach dziewczyny. A właściwie brak możliwości czytania w jej myślach. Chodź Edward starał się jakoś wedrzeć do umysłu panny Swan nic mu z tego nie wychodziło. Carlisle nigdy nie widział takiego przypadku. Nie umiał powiedzieć dlaczego tak się dzieje. Myśleliśmy, że ta sytuacja nie może być już bardziej skomplikowana. Okazało się jednak, że może...

*

Na dworze było zimno. Co prawda ja tego nie odczuwałam bo byłam wampirzycą. Jednak dla innych było to odczuwalne. Drogi były kompletnie oblodzone. Edwardowi nie przeszkadzało to jednak by powadzić auto prosto i bez żadnych problemów. Pod szkołą udając ostrożność wysiedliśmy z volvo. 
- Idziemy? - zapytałam Edwarda.
- Jasne - odparł jednak wtedy wszystko zniknęło.
Zobaczyłam jak van Taylera Crowleya ślizga się po powierzchni lodu i uderza w...
- Nie. Nie ona - szepnął Edward i gdy moja wizja zaczęła się spełniać zrobił najgłupszą rzecz jaką zrobić mógł. 
Rzucił się w wampirzym tempie do Belli. Pchnął ją na bok i przytrzymał ręką vana. Usłyszałam jego ciche przekleństwo.  
- Co on wyrabia? - syknęła Rosalie.
Na miejsce przyjechało pogotowie i policja w tym ojciec Isabelli, komendant Charlie Swan.
- No to możemy pakować walizki - skwitowała Rose.
- Cicho - powiedziałam. - Próbuję coś usłyszeć.
Bellę zabrali na noszach do karetki. Edward jakoś się wykręcił i pojechał do szpitala na fotelu pasażera.
Edward... - zaczęłam w myślach, ale nie wiedziałam co mam mówić dalej. Wszystko kotłowało mi się w głowie.
- Co on najlepszego narobił? - zapytał Jasper.
- I dlaczego to zrobił? - dołączył się Emmett.
- Bo wiedział, że jeżeli poczuje zapach krwi tej dziewczyny nie będzie w stanie się pohamować i ją zabije - wyjaśniłam.
- Na jedno wyszło. Wszyscy się domyślą, że to nie możliwe, aby znalazł się przy niej tak szybko - syknęła Rosalie.
- Uspokójmy się - zarządziłam. - O tym co będzie porozmawiamy w domu z Carlisle'em. Teraz chodźcie na lekcje.
- Lepiej jedźmy do szpitala i dowiedzmy się co on chce zrobić dalej - upierała się moja przyjaciółka.
- On sam jeszcze nie wie co ma robić - odparłam. - A jak podejmie jakąś decyzję to na pewno to zobaczę.
- Ona ma rację - poparł mnie Jasper.
Poszliśmy na lekcje.
Nie mogłam się na niczym skupić. Patrzyłem jakie decyzje podejmuje Edward. Na szczęście nie było z nim tak źle. Postanowił zapytać Bellę co widziała. Wmawiał jej, że stał tuż przy niej i to wszystko było jednym wielkim zbiegiem okoliczności.

*

- Carlisle! - krzyknęła Rosalie kiedy tylko weszliśmy do domu. - Carlisle!
- Jestem jestem Rose przestań krzyczeć - powiedział doktor. - Co się stało?
- Co się stało?! Dobrze wiesz co się stało! Musimy się przeprowadzać!
- Wcale nie - syknął Edward. - Rozmawiałem z Bellą. Rzeczywiście widziała, że nie stałem tuż obok niej. Prosiła mnie o wyjaśnienia wmawiałem jej, że stałem. Kiedy ona upierała się, że nie powiedziałem, że i tak nikt jej nie uwierzy, a ona powiedziała, że nie chce o tym nikomu mówić.
- I co ty jej uwierzyłeś i powiedziałeś "Jestem wampirem", tak?! - wrzasnęła Rose.
- Wiesz, że nigdy bym tego nie zrobił -  rzekł Edward siląc się na spokój. - Powiedziałem jej, że niestety, ale jeśli chce poznać odpowiedź to się zawiedzie.
- Ona tego nie daruje - skwitowała moja przyjaciółka. - Będzie to drążyć dopóki nie dowie się prawdy, a my nie możemy do tego dopuścić.
- Co proponujesz? - zapytał spokojnie Carlisle.
- Mamy trzy wyjścia - odparła Hale. - Przeprowadzka, zmienić ją w wampira lub ją zabić.
- Nie chcę się przeprowadzać - jęknęłam.
- Pozostaje przemiana lub śmierć. Ja nie zgadzam się na przemianę. Ale jeśli chcecie mogę zająć się ostatnią opcją.
- Nie ma mowy - zaprzeczył ostro doktor. - Wiecie co myślę o zabijaniu.
- W takim razie co robimy? - zapytał Jasper.
- O przemianie nie ma mowy bo było by to równoznaczne z przeprowadzką - rzekł Carlisle.
- Czemu? - spytał Emmett.
- Bo ojcem Isabelli jest Charlie Swan. Komendant miejscowej policji. Jeśli jego córka by zniknęła wszyscy by jej szukali. Prześwietlili by wszystkich w miasteczku.
- Więc co robimy? - ponowiła pytanie Jazza Rosalie.
Nikt się nie odezwał.
A mnie nawiedziła wizja.
Bella Swan jako wampirzyca. Moja przyjaciółka i ukochana Edwarda.
A potem druga.
Bella Swan jako człowiek, ale również moja przyjaciółka i ukochana Edwarda.
Zassałam głośno powietrze.
- Co jest? - zapytał mnie Jasper.
Edward dyskretnie zrobił proszące oczy. Nie chciał żeby wiedzieli.
- Nic, ale myślę, że powinniśmy poczekać jak sytuacja się rozwinie. Być może ona rzeczywiście nikomu nie powie.
- A jeśli powie? - syknęła Rose.
- Wtedy wyjedziemy - odpowiedziała za mnie Esme.
- Super - skwitowała moja przyjaciółka i wyszła. Emmett za nią. Carlisle i Esme uśmiechnęli się do nas pocieszająco i również poszli.
- Idę na polowanie. Idziesz ze mną? - zapytał Jazz.
- Nie. Nie mam ochoty - odparłam. Chciałam porozmawiać z Edwardem. Mój ukochany pocałował mnie lekko i poszedł polować.
- Dzięki - szepnął Ed.
- Ale wiesz, że będziesz im musiał powiedzieć?
- Niby dlaczego?
- Bo zakochasz się w niej. I albo ona będzie jedną z nas albo pozostanie człowiekiem, ale będziecie razem.
- Twoje wizje nie muszą się spełnić.
- Ale Edwardzie... Przyznaj. Ona nie jest ci obojętna.
- Jest wyjątkowa bo nie mogę czytać jej w myślach i ma niesamowity zapach. Ale to nie oznacza, że się w niej zakocham.
- Ty już się w niej zakochałeś.
- Wcale nie!
- To dlaczego ją uratowałeś?
- Gdy polała się krew nie wytrzymałbym.
- To tylko przykrywka.
- Ech... Jesteś zakochana i wszędzie widzisz miłość.
- Nie.
- A właśnie, że tak.
- Nie odwracaj kota ogonem.
- Nie odwracam.
- To przyznaj się, że zakochałeś się w Isabelli Swan.
- Nie przyznam się bo się nie zakochałem.
- Jak ty się nie zakochałeś to ja mam czerwone włosy.
- Mogę ci to załatwić.
- Ed!
- Co?
- Przyznaj się. Zakochałeś się.
- Wiesz co może idź do Jaspera, zapolujcie, potem się pomiziajcie i będzie dobrze, a ja zajmę się swoimi zajęciami.
- Edward martwię się o ciebie.
- A to niby od kiedy?
- Od zawsze!
- W takim razie dlaczego się o mnie martwisz?
- Bo jesteś moim bratem.
- Nie o tym mówię.
- To o czym mówisz?
- Po co się o mnie martwisz skoro nic mi nie jest.
- Bo jesteś sam Edwardzie.
- Mam rodzinę.
- Ale to nie to samo. Ja mam Jaspera. Esme ma Carlisle'a, Rose Emmetta, a ty?
- A ja nie potrzebuję nikogo.
- Kłamiesz. Widzę to po tobie.
- Alice skończmy ten temat.
- Ale...
- Alice powiedziałem koniec. Idę do siebie.
Nie powiedział już nic tylko poszedł na górę.
Dlaczego on jest taki uparty?! - pomyślałam.
Ale ze mną nie ma tak łatwo. Oni będą razem. Dopilnuję tego choćby to miała być ostatnia rzecz jaką w życiu zrobię.


***************************

Kochani rozdział wcześniej niż się spodziewałam. Jest długi bo chciałam żeby był wyjątkowy. Mam nadzieję, że będzie Wam się podobał bo... to ostatni rozdział na tym blogu. Widzicie od jakiegoś czasu w ogóle nie mam weny. Nad notkami męczę się długo i nie wiem co pisać dalej. Myślałam, że uda mi się pociągnąć chociaż do końca pierwszej części "Zmierzchu", ale niestety. Nie mam pojęcia co miałabym napisać po tym rozdziale. Nie myślcie, że to jest pochopna decyzja. Myślałam nad tym od ponad miesiąca. W końcu jednak podjęłam decyzję. Zawieszam bloga. Być może kiedyś tu wrócę, ale na to są marne szanse. Jest jednak dobra wiadomość. Zaczęłam właśnie kolejne opowiadanie. Tym razem nie jest na podstawie książki, ale wymyślone przeze mnie. Mam nadzieję, że mi wybaczycie. Będę tu zaglądać żeby zobaczyć komentarze od was. Jesteście najlepszymi czytelnikami jakich można było sobie wymarzyć. Dziękuję Wam za wsparcie. Jeśli macie ochotę możecie wspierać mnie tu Dar Kornelii - talent czy przekleństwo. 
Pozdrawiam ~Dorcas

17 komentarzy:

  1. Na początek... Nieee! Dlaczego?! Będę płakać! :'( Dlaczego mi to robisz?! Przecież to jeden z najlepszych blogów, jakie czytałam! O Alice, którą tak uwielbiam. Twoje opowiadanie jest cudowne! Zakochałam się w nim, a ty wyskakujesz mi z informacją, że zawieszasz bloga! Jestem zrozpaczona! Nie mogę i nie chce przyjąć tej myśli do siebie! Po prostu nie mogę!!! :((( Tak mi smutno... Tak kocham tego bloga! To jest zaraźliwe! To już dzisiaj drugi blog, który czytam i który został zawieszony! Dlaczego?! Uspokój się, uspokój się dziewczyno! :(
    Ale wracając do rozdziału to bardzo mi się podobał. Najlepszy był początek xD Wspaniale to wszystko opisujesz. Zawsze ciekawiło mnie to, jak to wygląda z perspektywy któregoś z Cullenów. Tu akurat jest moja ulubiona Alice i to mnie cieszy! :D Nie sądziłam, że Rose będzie chętna by pozbawić Bellę życia! To był dla mnie szok! Wiem, że na początku nie lubiła Belli, ale nie sądziłam, że aż tak bardzo! Wow! Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Edzio wrócił! <3 Tak go brakowało...
    Tak więc życzę ci potopu weny, nawet za dużo! Mam ogromną nadzieję, że wena, pomysły ci powrócą i nie zawiesisz tego bloga. Jeszcze raz potopu weny! Góry pomysłów! Tylko nie opuszczaj nas! Buziaczki ;****
    madziula0909

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję Ci za miłe słowa, ale to chyba nic nie pomoże. Uwierz mi, że mnie też jest źle, że kończę to opowieść, ale nie ma co się oszukiwać. Nie mam pomysłów co dalej. A bez pomysłów nie ma rozdziałów. Przepraszam. Ale jeśli chcesz wpadnij na dar-kornelii-talent-czy-przekleństwo.blogspot.com
    Wybacz mi proszę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest mi smutno, ale rozumiem cię. Bez weny nie ma pisania :/ Chcę byś wiedziała, że uwielbiam tego bloga <333 Na twojego nowego już wchodzę bo jestem bardzo ciekawa! Pozdrawiam! ;***
      madziula0909

      Usuń
  3. Szczerze to jest mi smutno że zawieszasz ale wiem jak to jest tracić wenę. Dlatego szanuję twoją decyzję. Rozdział super. ~Viola

    OdpowiedzUsuń
  4. NIE!!!!!!!!! Nie możesz tego zrobić!!!! Uwielbiam tego bloga. Nie zawieszaj go błaga. Rozdział był super.

    OdpowiedzUsuń
  5. Z jednej strony płakać mi się chce ale z drugiej jeśli rzeczywiście nie masz weny to nie ma co się oszukiwać. Rozdział był super. Zaraz zajrzę na drugiego bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dzięki. Za wszystkie komentarze i za zrozumienie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak mogłaś? Ten blog był częścią mnie. Przyeykłam do Alice i jej historii. Jak przeczytałam, że to już koniec serce mi przyspieszyło. Byłam jedną z piereszych czytelniczek (jeśli nie pierwszą) i przez to jest mi dwa razy ciężej. ;(. Szkoda że to już koniec.~An
    PS. Kornelia to idealne imię.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zabijaj mnie Anielko. Wiem, że byłaś ze mną od początku i dziękuję Ci za to, ale niestety to koniec. Tak jak mówiłam madziuli skończyła mi się wena. Wybacz.

      Usuń
  8. Rozdział super. Szkoda że zawieszasz ale rzeczywiście bez weny nie ma pisania. Twój blog był cudowny.

    OdpowiedzUsuń
  9. Wspaniały,długi rozdział! Mi również będzie brakować tego bloga,przyzwyczaiłam się, że muszę skomentować a w szkole mnie atakowałaś za to, ale cóż przychodzi czasem w życiu taki czas, że pora na zmiany. Ten czas należy do twoich zmian- więc szanuje twoją decyzję i będę cię wspierać w każdym kolejnym blogu <3 Zawsze będę z tobą i zawsze będę cię wspierać <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Dziękuję. Nie tylko za komentarz, ale też za to, że jesteś przy mnie i mnie rozumiesz. Dziękuję...

    OdpowiedzUsuń
  11. Szczerze mnie zaskoczyłaś swoją decyzją. Wydawało mi się, że masz milion pomysłów, a tu nagle... Ale rozumiem. Bez weny nie ma pisania. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Proszę nie rób tego ! Dopiero teraz natrafiłam na tego bloga i widzę że czytanie go było złą decyzją wyobrażałam sobie nie wiadomo co . Zawsze jak zaczynam czytać bloga to później okazuje się że zostanie on usunięty . A ja głupia popełniłam błąd zaczęłam go czytać i go pokochałam . A teraz co!? Mam się z tym pogodzić ?!?! Sama piszę i wiem że czasami nie ma weny ale ona musi przyjść z czasem a nie tak od razu nie można chcieć tak od razu z mety powiedzieć nie mam weny to daje sobie z tym spokój ! Ja kocham Alice a przede wszystkim kocham ciebie i twoje pisanie . Błagam nie karz mi się pożegnać z tym blogiem ! Nawet jeśli nie masz weny pisz błagam!!! Lepsze to niż nic !!! Błagam !!! Wiem że pisze jak wariatka ale jestem taka zdesperowana . Błagam dopisz chociaż do końca pierwszej części !!! Proszę nie rób mi tego i innym czytelnikom !!!

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do komentowania :)