- Tu mi dobrze - mówiła za każdym razem, gdy przypominała sobie o tym - nie ma tu ludzi, jest sucho i przyjemnie. - przez tą myśl z dnia na dzień coraz mniej myślała o znalezieniu porządnego domu.Tygodnie mijały jeden za drugim. W końcu nadeszła zima. Alice nie przeszkadzało to jednak, gdyż nie mogła marznąć (odkryła to parę dni po przemianie), a do jej groty nie wsypywał się śnieg. Pewnego dnia dziewczyna postanowiła udać się do miasta na kolejną wyprawę. Jak zwykle chciała to zrobić w nocy, by nie spotkać żadnych ludzi. Przed wypadem chciała jednak zapolować. Choć pragnienie nie dokuczało jej tak jak na początku i mogła polować rzadziej (czyli co dwa dni) wolała jednak nie ryzykować i napić się zanim wejdzie w ludzkie terytorium. Było jej wtedy łatwiej skupić się na zadaniu, jakim jest zabranie odpowiednich rzeczy i na wypatrywaniu "wewnętrznym okiem" przybycia jakiegoś człowieka. Wyszła, więc ze swojej jaskini i pobiegła w kierunku tak dobrze jej znanego lasu. Gdy tylko tam wpadła zaczęła rozglądać się za jakimiś zwierzętami. Nie zobaczyła jednak nic, więc wspomogła się węchem i słuchem. W końcu znalazła stadko jeleni lecz one jej nie satysfakcjonowały dlatego szukała dalej.
- Tak! - ucieszyła się czując zapach zbliżającej się pumy. Pomagając sobie swoim specjalnym talentem pobiegła w kierunku, z którego dochodził zapach dzikiego kota.
*
Alice krzątała się po swojej jaskini w poszukiwaniu dużej torby. Dzisiaj miała zamiar uzupełnić zapasy środków czystości. W końcu wygrzebała zza materaca rzecz której szukała.
- Jeszcze tylko strój - powiedziała po czym chwyciła czarne spodnie, bluzkę i buty. Zdobyła je na ostatniej wyprawie, gdyż uznała, że w ten sposób mniej będzie ja widać w ciemności. Szybko założyła na siebie wybrane ubrania, zarzuciła torbę na ramię i wybiegła na zewnątrz. Jak zwykle świetnie się poczuła czując wiatr we włosach. Biegła droga, którą już doskonale znała.. jak zwykle wstrzymywała oddech by nie kusić losu. Nim się obejrzała była już przy dobrze jej znanym sklepie z kosmetykami. Wpadła do środka przez okno i zaczęła kierować się ku półkom, których potrzebowała (była tu tak często, że znała na pamięć co gdzie leży). Szybko uporała się ze znalezieniem potrzebnych jej rzeczy. Już miała wychodzić kiedy nagle zobaczyła przepiękny naszyjnik. Pomyślała, że miło będzie ozdobić jakoś swoje ubrania, więc podeszła do półki, na której leżał wisiorek i przez chwile się w niego wpatrywała. Nie zauważyła nawet, że ktoś zbliża się do sklepu...
- Co ty tu robisz?! - ryknął jakiś mężczyzna kiedy Alice wkładała naszyjnik do torby. Obróciła się i zobaczyła, że przy drzwiach stoi ochroniarz i się jej przygląda. Potem kilka rzeczy wydarzyło się jednocześnie; ochroniarz zrobił krok w jej stronę, wiatr zawiał mierzwiąc włosy im obojgu i prowadząc zapach człowieka prosto ku wampirzycy. Dziewczyna upuściła torbę i wzięła głęboki oddech. Przestała myśleć. Zapach był tak słodki i tak kuszący, że nie potrafiła i nie chciała mu się oprzeć. Nie zastanawiając się nad tym co robi rzuciła się na mężczyznę zatapiając zęby w jego szyi w taki sam sposób jak robiła to kilka godzin wcześniej polując na pumę. Smak krwi tego człowieka był jednak o wiele słodszy o wiele bardziej apetyczny. Piła z rozkoszą. Dopiero jak skończyła i popatrzyła na martwe ciało ochroniarza zorientowała się co naprawdę zrobiła. Zakryła sobie usta dłonią. Była tak przerażona, że nie mogła się ruszyć. W końcu usłyszała jednak jakiś szmer na zewnątrz i uświadomiła sobie, że trzeba uciekać. Zostawiła torbę i wstrzymując oddech zaczęła uciekać. Nawet nie zdawała sobie sprawy jak szybko dotarła z powrotem w góry. Nim się obejrzała siedziała w swojej jaskini. Nie zachowywała się jednak tak jak zazwyczaj, gdy wracała z wyprawy. wtedy oglądała swoje łupy i cieszyła się z nich.Teraz była przybita i nie wiedziała co ze sobą zrobić, Po głowie kotłowała się jej tylko jedna myśl "Zabiłam człowieka i ujawniałam się". W pewnym momencie uświadomiła sobie, że najgorsze jest to, że to wszystko stało się, ponieważ była nie ostrożna.
- Naszyjnik! Jeden głupi naszyjnik, a tyle szkód!- wypominała sobie Alice. - Nie dość, że złamałam swoje postanowienie by nie zabijać ludzi to jeszcze ujawniłam im się. - dziewczyna krążyła w tą i z powrotem. Wiedziała, że jeśli inni ludzie domyślą się co się stało będzie miała kłopoty.
- Chyba nie ma innego wyjścia - zdecydowała w końcu - muszę zamieszkać gdzie indziej. W jakimś odludnym domu z dala od Biloxi i zacząć wszystko od nowa...
******************
Jest następna. Zamierzałam dodać ją dopiero jutro jako uczczenie ostatniego dnia szkoły przed Wielkanocą, ale moja wierna czytelniczka (Alicja Kulesza) domagała się kolejnego rozdziału z ogromna zawziętością, więc postanowiłam wziąć się do roboty i wstawić to dzisiaj. Tak więc czytajcie i komentujcie. I przepraszam, że taka krótka, ale wiecie jak to jest przed świętami, a poza tym nauczyciele nie mają dla mnie litości i zadają kosmiczną ilość prac domowych.
Suuuuuper!!! Z resztą tak jak każdy :D. Mam nadzieję, że nie będziesz próżnować w czasie wolnego i weźmiesz się porządnie do roboty. (Twój blog jest super.) :)
OdpowiedzUsuńSuper. Po prostu oczu nie można oderwać.
OdpowiedzUsuń